Powrót Home 1 strona       Forum | Zarządzanie | Eksport | Linki | Autorzy       Napisz do nas Kontakt     Szukaj w Exporterze.pl Szukaj
« Strategia
« Promocja eksportu
· Rozpoczęcie
· Wystąpienie 1
· Wystąpienie 2
· Wystąpienie 3
· Wystąpienie 4
· Wystąpienie 5
· Wystąpienie 6
· Wystąpienie 7
· Wystąpienie 8
· Wystąpienie 9
· Zakończenie
· Wywiad 1
· Wywiad 2


  Powrót - Wystąpienia uczestników konferencji.


Jak zapewnić wysokie tempo wzrostu.
Wystąpienie prof. Jerzego Kleera.


Wystąpienie podczas konferencji "Strategia Rozwoju Polski u Progu XXI wieku", która odbyła się w Pałacu Prezydenckim 18-19 kwietnia 2001.


Szybkie tempo wzrostu z reguły jest funkcją istniejących możliwości ekonomicznych, barier rozwojowych oraz polityki społeczno-gospodarczej. Jeśli kraj dysponuje dostateczną podażą czynników produkcji, a także odpowiednio dużą grupą przedsiębiorców w rozumieniu Schumpeterowskim, to podstawowym problemem jest przezwyciężenie barier rozwojowych, czym powinna zajmować się polityka gospodarcza państwa.

To, że Polska w najbliższych dwudziestu latach zmuszona jest uzyskiwać wysokie tempo wzrostu, jest oczywiste, co nie znaczy, że będzie to zadanie łatwe.

W tym kontekście chciałbym sformułować trzy tezy, być może w tym gronie banalne, ale o dużym znaczeniu zarówno teoretycznym i praktycznym.

Jaka jest gospodarka i jakie jest społeczeństwo polskie u progu XXI wieku? Zadaję to pytanie, ponieważ chcę się skupić wyłącznie na barierach rozwojowych, a nie na tym, jakie ma być tempo wzrostu, bo o tym była mowa zarówno w przygotowanej strategii jak i w wielu wystąpieniach. Mnie interesuje to, co hamuje i co może hamować w przyszłości rozwój Polski. Najogólniejsza odpowiedź na tak postawione pytanie brzmi następująco: zarówno gospodarka jak i społeczeństwo mają charakter dualny. Z grubsza możemy wyróżnić trzy rodzaje lub, jak kto woli, trzy grupy dualności.
Szczegółowa analiza owych dualności przekracza ramy wystąpienia. Chciałbym wszakże dokonać przynajmniej częściowej jej inwentaryzacji, głównie dlatego, że określa w sposób najbardziej ogólny charakter i zasięg barier rozwojowych. A ich przezwyciężenie nie jest tylko funkcją szybszego upowszechniania reguł rynkowych, ale wymaga również jasnej, spójnej i konsekwentnej polityki państwa.
Podział gospodarki na tę, która rządzi się regułami rynkowymi i na tę, w której owe reguły nie są w pełni obowiązujące jest trudna. Dzieje się tak co najmniej z dwóch powodów. Pierwszy, to podział na sektor publiczny, którego odbiciem są w jakimś stopniu finanse publiczne i na sektor prywatny. Z tego punktu widzenia ów dualizm występuje w każdej, nawet najbardziej rozwiniętej gospodarce. Jednakże w przypadku Polski problem jest szerszy, bowiem wiele obszarów, które powinny podlegać regułom rynkowym, są z tych reguł w pełni lub częściowo wyłączonych. Trudno dokładnie policzyć, jaka część PKB podlega regułom czysto rynkowym, a jaka jest spod tych reguł częściowo przynajmniej wyłączona. Próbowałem takiego obliczenia dokonać i wychodzi mi, że regułom czysto rynkowym nie podlega więcej, aniżeli 40% PKB.


W tym kontekście chciałbym jedynie zwrócić uwagę na kilka specyficznych zjawisk nie związanych z podziałem na gospodarkę prywatną i publiczną. Dylemat polski polega nie na tym, jak twierdzą niektórzy ekonomiści i politycy, że owych dóbr publicznych jest wiele, ale na tym, że nigdy nie było w miarę klarownego obrazu - jaki ma być zakres i podaż dóbr publicznych. Nie było także w ciągu ostatnich 11 lat, a wcześniej w ogóle nie było, poważniejszej dyskusji na temat modelu dóbr publicznych.

Oczywiście pominąłem wiele przejawów dualizmu rynkowego, związanego z rolnictwem, niektórymi branżami schyłkowymi itp. Istota problemu polega nie na tym, by całą gospodarkę poddać regułom rynkowym, co nie jest możliwe, ale by między obu częściami istniała jakaś względna równowaga. A spór dotyczący tego, co ma podlegać regułom rynkowym, a co nie ma podlegać, dotyczyć może tylko obszaru dóbr publicznych. Dualność druga dotycząca podziału gospodarki na rozwiniętą i zacofaną, czy mniej rozwiniętą, tj. taką, która nie zapewnia szybkiego awansu gospodarczego dla przedsiębiorstw i branż, ani też ich szybkiego dostosowania się do wymogów UE.

Miar tego zacofania może być wiele, w tym miejscu zwrócę uwagę jedynie na 10 wyznaczników, nie wdając się w szczegółowe ich omawianie.

Pierwszy wiąże się z udziałem nowoczesnych gałęzi produkcji. Polska w 1999 r. miała strukturę przemysłowo-rolniczą, zatrudnionych było w niej ponad 55%. Zaś na nowoczesny sektor przypadało nie więcej niż 1/3 produkcji .

Drugi dotyczy nasycenia gospodarki kadrami z wyższym wykształceniem. Wśród ogółu aktywnych zawodowo ludzi z wyższym wykształceniem jest ok. 12%, a wśród ludności powyżej 15 lat - jedynie ok. 8,5%. Dystans w porównaniu z krajami zachodnimi jest co najmniej dwukrotny.

Trzeci dotyczy spadających nakładów na działalność naukową i badawczą. W roku 1999 nakłady te wynosiły 0,7% PKB łącznie z przedsiębiorstwami. Z budżetu było to 0,43%.


Czwarty to spadająca liczba patentów zgłoszonych i udzielonych. Liczba zgłoszonych wynalazków w 1990 r. wynosiła 4105, a w 1999 r. 2285. Udzielonych patentów w 1999 r. w porównaniu do 1990 r. było tylko 31,1%. Natomiast liczba wynalazków zagranicznych wzrosła 3,5- krotnie, ale to co istotne - w 1999 r. zgłoszono ponad 2 razy więcej wynalazków zagranicznych, aniżeli polskich. Innowacyjność w coraz większym stopniu jest zastępowana przez imitacyjność.

Piąty: życie produktu jest w Polsce dwu-trzykrotnie dłuższe niż w krajach rozwiniętych, co w jakimś najogólniejszym stopniu przesądza o postępującym, względnym zacofaniu warunków materialnych i cywilizacyjnych społeczeństwa.

Szósty: stopa oszczędzania w gospodarstwach domowych w minionym dziesięcioleciu była niska, a mediana dla lat 1994-1999 nie przekraczała 7%.

Siódmy: udział przedsiębiorstw wymagających restrukturyzacji jest na poziomie 55-60%. I to w podwójnym tego słowa znaczeniu: konieczna jest restrukturyzacja techniczna, a także odchudzenie z czynnika ludzkiego. Być może jest to powodem, że Polska tak słabo się plasuje pod względem konkurencyjności w rankingach światowych. W 1999 r. zajmowała 49 pozycję, podczas gdy Czechy 39, a Węgry 38.

Ósmy wiąże się ze strukturą PKB. Tu, na sali, zarówno w referatach jak i dyskusji wypowiadano pogląd, że o przyszłości Polski, o jej dynamizmie, przesądzi społeczeństwo oparte na wiedzy. Ja się z tym zgadzam, chciałbym Państwu poddać pod rozwagę rzecz następującą: z punktu widzenia zatrudnienia Polska osiągnęła już w 1999 roku około 60% zatrudnienia w usługach zarówno rynkowych jak i nierynkowych. Jest to zgodne z tendencją światową. Można wszakże mieć wątpliwości, czy tak szybka zmiana struktury nie powoduje, że podaż dóbr twardych, a więc żywności, mieszkań, odzieży itd. przy poziomie PKB wg. siły nabywczej 7800USD nie jest zbyt mała. Czy przypadkiem kierunek na dalszą industrializację w nowoczesnych branżach nie powinien być kontynuowany i to usilnie.

Dziewiąty: skutkiem zacofania gospodarki polskiej udział towarów technologicznie intensywnych w eksporcie jest nadal niski i nie przekracza 30%, podczas gdy w Czechach wynosi 46%, a na Węgrzech prawie 2/3. Eksport na 1 mieszkańca w 1999 r. wyniósł 709 USD, tj. o prawie 200 USD mniej od średniej światowej, co również jest świadectwem zacofania gospodarki polskiej.


Dziesiąty dotyczy rolnictwa. Udział rolnictwa w wartości dodanej brutto w 1999 r. wyniósł 3,8%, przy zatrudnieniu wynoszącym 27,5%.

Można mnożyć te miary, nie chciałbym Państwa nimi nadmiernie szpikować.
Dualność trzecia dotyczy podziału społeczeństwa pod względem cywilizacyjnym. Podział ten jest w dużym stopniu skutkiem skokowego wejścia do gospodarki rynkowej, a co za tym idzie, także różnych szans dla poszczególnych grup zawodowych i społecznych. Pełny opis tej dualności przekracza ramy czasowe wystąpienia, a ponadto powinien być przedmiotem analizy socjologa, a nie ekonomisty. Niemniej chciałbym sformułować trzy hipotezy.

Hipoteza pierwsza: społeczeństwo podlega bardzo szybkiemu zróżnicowaniu dochodowemu, większemu aniżeli w Czechach, na Węgrzech, w Niemczech Wschodnich czy Słowenii, a nawet większemu niż w RFN, w części zachodniej . Według koncepcji niektórych socjologów, społeczeństwo dzieli się wyraźnie na trzy grupy: Polskę kapitałową, Polskę etatową i Polskę zasiłkową. Z tego podziału wynikają co najmniej trzy konsekwencje: druga i trzecia grupa funkcjonują w znacznym stopniu poza rynkiem, a w każdym razie poza logiką rynku; strategia jednostek jest z reguły krótkookresowa i pozostaje bez szczególnego związku z celami polityków; wreszcie wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, korzyści z działalności zostają sprywatyzowane, zaś koszty upublicznione.
Niezależnie od przyczyn, jakie doprowadziły do takiego podziału, wpływa negatywnie na stabilizację polityczną oraz rozwój.

Hipoteza druga: przeprowadzone w ostatnim dziesięcioleciu reformy w poważnym stopniu naruszyły pewną, niezbędną równowagę w podaży dóbr publicznych i podaży dóbr prywatnych. Wprawdzie udział wydatków publicznych nadal jest duży, można jednak mieć wątpliwości, czy skala i zakres prywatyzowania poszczególnych dóbr dokonuje się we właściwej kolejności i we właściwym tempie. W konsekwencji znaczna część społeczeństwa ma ograniczony dostęp do wielu dóbr, które w przeszłości, ale także w rozwiniętych krajach Zachodu uznano za trwałe atrybuty nowoczesnego społeczeństwa. Dotyczy to ochrony zdrowia, dostępu do edukacji, bezpieczeństwa etc.

Hipoteza trzecia: mamy duże, ale jednocześnie słabe państwo. Instytucje w dużym stopniu mają charakter hybrydalny, jakość rządzenia jest niska, egzekutywa prawa ograniczona, a stopień korupcyjności aparatu państwowego i samorządowego znaczny.

Wnioski z powyższej analizy są być może banalne, niemniej istotne dla zapewnienia wysokiej stopy wzrostu. Sprowadzają się do trzech następujących:



Wystąpienie podczas konferencji "Strategia Rozwoju Polski u Progu XXI wieku", która odbyła się w Pałacu Prezydenckim 18-19 kwietnia 2001.


Home 1 strona               Powrót Powrót               Góra strony Góra strony               Adres - Telefon - Faks - E-mail Napisz do nas