Powrót Home 1 strona       Forum | Zarządzanie | Eksport | Linki | Autorzy       Napisz do nas Kontakt     Szukaj w Exporterze.pl Szukaj
« Strategia
« Promocja eksportu
· Rozpoczęcie
· Wystąpienie 1
· Wystąpienie 2
· Wystąpienie 3
· Wystąpienie 4
· Wystąpienie 5
· Wystąpienie 6
· Wystąpienie 7
· Wystąpienie 8
· Wystąpienie 9
· Zakończenie
· Wywiad 1
· Wywiad 2


Powrót
Polska

Wystąpienie Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego.
Zakończenie konferencji.


Wystąpienie podczas konferencji "Strategia Rozwoju Polski u Progu XXI wieku", która odbyła się w Pałacu Prezydenckim 18-19 kwietnia 2001.

Czas, który spędziliśmy razem uważam za nadzwyczaj wartościowy. To nie była żadna "nasiadówka" czy wydarzenie propagandowe, ale ważna debata, która miała nam pokazać, co dzieje się z nami współcześnie i jakie są perspektywy za lat 5, 10, 15 i 20. A zatem perspektywy wykraczające poza kadencje zmieniających się parlamentów, rządów, czy moją kadencję. Chcę podziękować Polskiej Akademii Nauk, Komitetowi Prognoz Polska 2000+, Panu prof. Kuźnickiemu i wszystkim jego współpracownikom za przygotowanie materiału merytorycznego, który dla nas był podstawą rozważań. Chcę podziękować wszystkim Państwu, którzy byli tutaj z nami, wystąpili, podzielili się swoimi uwagami, a także tym, którzy chcieli to uczynić, ale zabrakło możliwości. Zapraszam do przekazania materiałów pisanych, będą one wydrukowane i opublikowane. Zależy mi na tym, żeby dyskusja, którą odbyliśmy miała dalszy ciąg, była zachętą dla innych środowisk i dla innych grup do rozmowy o przyszłości Polski.

Cieszę się, że właśnie w roku wyborczym mówiliśmy o strategii Polski na najbliższe dekady. Możemy zauważyć istotną różnicę jakościową między tym, o czym tu rozmawialiśmy, a między tym czego dotyczyły ostatnio dyskusje publiczne. To nie była rozmowa o ustawie uwłaszczeniowej, ustawie reprywatyzacyjnej, czy wątpliwościach związanych z ordynacją. To nie była dyskusja czy jedno ugrupowanie ma już trzy skrzydła, cztery flanki, pięć podgrup. To nie była debata, która jest związana z tym, co zazwyczaj oglądamy na pierwszych stronach gazet (nie mówię tego z jakąkolwiek pretensją do gazet). Mogliśmy bez skrępowania porozmawiać o strategii Polski, o jej przyszłości. Cieszę się też, że nasza dyskusja - półtora dnia spędzone w Pałacu Prezydenckim - nie wystraszyła polityków, którzy dzisiaj przygotowują swoje programy wyborcze i starają się zdobyć dobre miejsce w parlamencie.

W kuluarach rozmawiałem z byłymi premierami, którzy dzieląc się swoimi refleksjami mówili - wiesz, po takiej dyskusji, którą tutaj usłyszeliśmy lepiej byłoby jednak władzy nie mieć. Ja mimo to wierzę w ambicje polskich polityków, w ich determinację. Jestem przekonany, że uczynią wszystko, żeby o miejsca w parlamencie walczyć i żeby później utworzyć rząd. Dobrze byłoby jednak, żeby mieli świadomość wyzwań i zadań, przed którymi staną. Nie ma łatwych lat przed Polską, choć są to niewątpliwie miesiące i lata obiecujące. I to chciałbym przedstawić jako pierwsze przesłanie naszej konferencji. Wiele wyzwań jest przed nami, ale przy rozumnie zorganizowanym wspólnym wysiłku jesteśmy w stanie osiągnąć nasze cele.


Co znaczyła ta konferencja dla mnie, dla Prezydenta RP? Chcę powiedzieć, że była bardzo ważna. Jestem pierwszym prezydentem w Polsce, który pełni ten urząd drugą kadencję i który były wybrany w demokratycznej procedurze już w pierwszej turze, przy poparciu tak wielu moich rodaków. Ponieważ zgodnie z Konstytucją jest to kadencja ostatnia, mam świadomość, że zostało 4 lata i 8 miesięcy do końca. To jest bardzo dyscyplinująca informacja, która nakazuje aby właśnie ten czas wykorzystać dla kwestii nadzwyczajnej rangi i wagi. Żeby nie tracić tego czasu na sprawy, które mają drugorzędne czy trzeciorzędne znaczenie. Dlatego to, o czym Państwo mówiliście z tej trybuny jest tak istotne, bo są to zagadnienia, problemy pierwszorzędnej natury. Chcę zapewnić, że będę dalej w tym uczestniczył, szukał formy, żebyśmy mogli spotykać się w miarę regularnie i żebyśmy nie zgubili tego myślenia strategicznego, do którego wielu z Państwa nawoływało. Dla mnie jest to kwestia bardzo istotna, bo chciałbym kończąc swoją publiczną działalność jako prezydent mieć pewność, że skierowaliśmy Polskę na właściwe tory. Że nie byliśmy jedynie tymi, co reagują na wydarzenia wewnętrzne i zewnętrzne, ale tymi, którzy kreują procesy, kreują zjawiska w kraju i zagranicą. Którzy potrafią osiągać założone cele.

W naszej dyskusji pojawiło się kilka spraw zasadniczych dla przyszłości państwa. Powiem o nich kolejno, jednak nie chcę ich hierarchizować.

Niezwykle ważny jest wzrost gospodarczy. Utrzymanie, przyspieszenie wzrostu gospodarczego jest ucieczką od opóźnień cywilizacyjnych w stosunku do tej Europy, w której chcemy się znaleźć. Jest także odpowiedzią na dziesiątki problemów, z którymi dzisiaj mamy do czynienia, od bezrobocia poczynając poprzez wszystkie inne zagadnienia społeczne i gospodarcze. Niezbędne wydaje się zwłaszcza zwiększenie konkurencyjności polskiej gospodarki. Jesteśmy dzisiaj krajem, który właściwie - jak to ktoś ładnie nazwał - zajmuje rolę kraju imitującego, czyli imitatora, a chodzi o to, żeby być konkurentem, żeby być uczestnikiem w tych wszystkich wydarzeniach gospodarczych, jakie dzisiaj mają miejsce. Z tym związana jest konieczność zwiększenia polskiego eksportu. Jest czymś zasmucającym, że wchodzimy w XXI wiek w istocie bez jakiegokolwiek polskiego produktu eksportowego. Największym polskim eksporterem jest firma Fiat Auto Poland. Choćbyśmy chcieli kogoś przekonać, nie da się udowodnić, że Fiat jest polską firmą. Nie ma towaru eksportowego, nie ma firmy, której nazwa kojarzyłaby się z Polską tak jak np. Nokia z Finlandią. Eksport, stworzenie możliwości eksportowych jest tutaj nadzwyczajną koniecznością.

Od rezerw prostych, które wykorzystaliśmy w pierwszym dziesięcioleciu, polegających przede wszystkim na stosunkowo niskich kosztach pracy i produkcji, musimy przejść do wykorzystywania rezerw bardziej złożonych. Są one związane z nauką, z postępem technicznym, z technologią. Nie ma żadnych wątpliwości, że jeżeli my nie będziemy do polskiej produkcji, polskiego eksportu dołączać tej wartości dodatkowej, która płynie z wiedzy, talentów, potencjału intelektualnego, niewiele uda nam się uczynić.

Jeden z mówców mówił dzisiaj, że nie wierzy, iż można zachęcać inwestorów zagranicznych do tworzenia w Polsce centrów naukowych czy naukowo-badawczych. Oczywiście, generalnie nie. Nie - dlatego, że to są zbyt chronione, zbyt wartościowe dziedziny, żeby tak łatwo się nimi dzielić. Ale z mojej praktyki, z moich rozmów, które prowadzę także tu, w tym Pałacu z wieloma przedstawicielami największych koncernów światowych, wynika, że w jakiejś części, w jakimś stopniu są do tego gotowi. Tym bardziej, że wiedzą, że napotkają w Polsce wyjątkowo dobrą, młodą kadrę programistów. Żeby nie być gołosłownym, tak mówią przedstawiciele Chryslera, tak mówi ostatnio pani prezes Hewletta Packarda - jest zainteresowanie. Czy to zainteresowanie spotyka się ze świadomą ofertą z naszej strony, czy my zachęcamy do tego, to jest inny temat. Mówiąc najkrócej, wzrost gospodarczy, dzięki któremu zwiększymy polską konkurencyjność, zbudujemy siłę eksportową Polski i wykorzystamy nasz potencjał - jest niezbędnym warunkiem pierwszym.


Drugim jest edukacja, nauka. Macie Państwo z mojej strony całkowite poparcie. Dla uczelni publicznych i prywatnych, dla reformy, która będzie podwyższała poziom edukacji polskiego społeczeństwa, dla wszelkich zasad otwartości systemu edukacyjnego młodzieży. Uważam, że powinniśmy w ciągu najbliższych lat uczynić wszystko, żeby polska młodzież miała możliwości szerokiego korzystania z edukacji, żeby miała odpowiedni poziom wykształcenia. Musimy skorzystać z tej oferty, którą stwarza państwo. I z tej niepublicznej, która też jest niezbędna. Ten pęd edukacyjny, który odczuwamy ze strony młodego pokolenia jest wartością samą w sobie. Musimy wykorzystać wszystkie sposoby, aby system kształcenia w Polsce był otwarty, był dostępny.

Jednocześnie zwracam się do wybitnych uczonych i tych wszystkich, którzy dziś rządzą i będą rządzili jutro - musimy wyciągnąć młodzież z ośrodków patologicznych i zaniedbanych. Mówię to w związku z bardzo przejmującą wypowiedzią Pana prof. Kabaja. Nie możemy zgodzić się, żeby ubóstwo reprodukowało ubóstwo, żeby alkoholizm reprodukował alkoholizm i żeby nędza reprodukowała wszystkie inne patologie i tragedie. Należy o tę młodzież zadbać, stworzyć internaty przy gimnazjach, przy szkołach podstawowych, przy liceach. Trzeba wprowadzić skuteczny system wsparcia stypendialnego, jeśli chodzi o dostęp do uczelni wyższych. Ta młodzież, jeżeli my ją zabierzemy ze środowisk głęboko już dzisiaj upośledzonych, będzie nam wdzięczna przez całe swoje życie. Oni z wyższym czy ze średnim wykształceniem będą reprodukować ludzi, którzy już będą na odpowiednim poziomie cywilizacyjnym. To wymaga oczywiście planów, to wymaga projektów. To nie może być czekanie, że problem rozwiąże się sam. Bo taka bezczynność będzie petryfikowała dotychczasową sytuację nierówności i niesprawiedliwości.

Skoro mówię o edukacji, nauce proszę pozwolić na jeszcze jedną refleksję. Otóż Proszę Państwa, chcę poprosić Was o sugestie, czy obecny system kształtowania kadry naukowej, system organizacji nauki w Polsce jest systemem najlepszym. Czy rzeczywiście postulat, żeby profesorowie mogli mieć przeciętnie około 40 lat jest niewykonalny? Może tak jest, wtedy ja wycofuję się ze wszystkich swoich uwag. Chcę zapewnić Państwa, że jeżeli polscy profesorowie przyjmują swoje tytuły w wieku stosunkowo zaawansowanym, to nie z winy Prezydenta i Kancelarii Prezydenta. Ja podpisuję wnioski niezwłocznie i wręczam je niezwłocznie, ale jest pytanie, czy ten mechanizm, ta efektywność jest rzeczywiście na miarę XXI wieku? Odnoszę się z całym szacunkiem do korporacji naukowych, które Państwo reprezentujecie. Ale być może jest potrzeba otworzenia okna i zobaczenia, jakie jest to powietrze XXI wieku, czy nie ma możliwości takiej zmiany, takiej regulacji, która by uaktywniła to środowisko, która by stworzyły szanse szybszego awansu, wykorzystania istniejącego potencjału? Jestem do dyspozycji.


Mam nadzieję, że nadejdzie moment, kiedy przestaniemy tylko postulować o zwiększenie nakładów na naukę, postęp naukowo-techniczny. Że stanie się to wreszcie możliwe. Jeżeli by przyjąć bardzo radykalną tezę profesora Belki, że musi się to odbyć w ramach tego budżetu i tego PKB, w ramach obecnych możliwości, to jest najwyższy czas na taką decyzję. To jest moment, w którym trzeba powiedzieć, że na to jest mniej, a na to będzie więcej. I gwarantuję, i chcę to powiedzieć przy świadkach, że ja będę wspierał tego rodzaju decyzję. Jeżeli ona będzie oznaczała, że np. Kancelaria Prezydencka musi się zmniejszyć dlatego, że potrzeba pieniędzy, to ja przyjmuję to wyzwanie. Wierzę, że takie samo wyzwanie przyjmie administracja państwowa, przyjmą samorządy. Że po prostu zrozumiemy, iż obowiązuje nas postulat myślenia dalej, aniżeli miesiąc, czy pół roku, czy rok.
Chcę też powiedzieć absolutnie otwarcie i jasno, tutaj w tym miejscu: nie da się rozwijać nauki bez środków finansowych, ale marna będzie to nauka, jeżeli środki finansowe wykorzystywane będą nie efektywnie. Czyli zadanie jest po obu stronach. Po stronie tych, którzy decydują i tych, którzy później te środki wykorzystują.

Sprawa trzecia to społeczeństwo. Jestem pod wrażeniem prognoz i opinii dotyczących struktury demograficznej, bo tak naprawdę to jest wyzwanie, które może się okazać jednym z najtrudniejszych w najbliższych latach. 8 milionów ludzi wchodzących na rynek pracy w ciągu najbliższych 20 lat to są blisko całe Węgry. Miliony osób, które z jednej strony zaczynają pracę, z drugiej strony kończą wiek produkcyjny, to są najwyższej trudności wyzwania dotyczące polityki i gospodarki. Dlatego też czynnik demograficzny musimy traktować nie jako dopust boży, lecz coś co jest prognozowane, co musi powodować decyzje o charakterze i politycznym, i gospodarczym. Polska należy do tych narodów europejskich, które się rozwijają, są stosunkowo młode i będą mogły korzystać z potencjału ludzi nieźle przygotowanych, wykształconych, bez kompleksów, wyzwolonych od wszystkich historycznych dylematów poprzednich pokoleń. Ale żeby w pełni wykorzystać ten potencjał, trzeba mieć przygotowaną politykę, zapewnić tym ludziom odpowiednią wiedzę, dostęp do kultury. Musimy też pamiętać, że człowiek składa się nie tylko z wyedukowanej wiedzy, swojego przygotowania zawodowego, ale z czegoś co stanowi jego cywilizacyjną otoczkę, co stanowi jego przygotowanie do pojmowania rzeczywistości, świata. Z wrażliwości, poczucia estetycznego, otwartości wobec innych ludzi. Myślę, że musimy zaproponować nowe kształcenie i dużo więcej troski o to, żeby kultura była obecna wśród polskiej młodzieży, była obecna w polskich domach.
Jeżeli zgodzimy się, aby wszystkie wzorce kulturowe płynęły wyłącznie z najnowocześniejszych mediów - z całym szacunkiem odnoszę się do tych mediów, jestem rad, że towarzyszą nam w tej debacie - to jednak będzie za mało. Przyszłość nie może być związana wyłącznie z formułą talk-show czy Big Brother. Kultura jako składnik tożsamości narodowej musi być dużo częściej obecna w tym wszystkim co robimy, oferujemy.


Kolejna refleksja. Dla społeczeństwa bardzo istotne jest coś, co nazwane jest przeze mnie - może niemodnie - postawą obywatelską. Społeczeństwo obywatelskie składa się ludzi aktywnych, którzy interesują się wydarzeniami i uczestniczą w kształtowaniu demokratycznych reguł. Mamy na tym polu jeszcze ogromnie wiele do zrobienia. Dzisiaj w Polsce modna jest obojętność czy nawet pasywność wobec życia publicznego, dlatego musimy przywrócić aktywność.

Interesującym tematem konferencji była rola Polski w świecie. Procesy globalne są nie do uniknięcia. Dzisiaj bez względu na to, ile osób nie starałoby się protestować przeciwko globalizmowi w Davos czy w Seatlle, to tego procesu nie da się zatrzymać. Antyglobaliści to są na pewno ludzie wielkiej idei czy nawet ogromnej wrażliwości, ale trochę przypominający tych, którzy starają się zawrócić kijem Wisłę. Wszystko to, co dzieje się technologii, w dostępie do informacji, w kontaktach międzynarodowych jest po prostu nie do cofnięcia. Globalizm jest procesem, który w istocie został nazwany niedawno, ale swoje źródła ma od zawsze. Jeżeli spojrzymy nawet na wieki średnie, to pamiętajmy, że studiowanie w kraju i za granicą, a także przepływ myśli były możliwe dzięki uniwersalnemu językowi, którym wtedy była łacina. To znaczy, że elementy uniwersalizmu czy globalizmu istniały ewidentnie. Dzisiaj zostało to niesamowicie wzmocnione przez możliwości techniczne i technologiczne. Tu z Panem Profesorem Kuklińskim zgadzam się w 100%. Nie ma odwrotu, trzeba się do tego po prostu przygotować. Swoistą szansą jest integracja w ogóle, a integracja europejska w szczególności. Musimy rzeczywiście doprowadzać do pełnej integracji. W sensie bezpieczeństwa, w sensie systemu militarno - politycznego, osiągnęliśmy dużo, jesteśmy w NATO. UE jest tym wyzwaniem, które jest przed nami. Byłbym bardzo ostrożny w formułowaniu tez nadmiernie optymistycznych, ale także nadmiernie pesymistycznych. Wydaje mi się, że jest tu ciągle możliwość osiągnięcia na dobrych warunkach obecności Polski w Unii w realnym terminie. Nie powiem jaki to jest realny termin, bo to będzie niewłaściwe. Realny, wyobrażalny i nie odległy termin polskiej obecności w Unii Europejskiej jest możliwy. Musimy na tej drodze wykonać wszystko, co jest możliwe. Musimy poprawić konkurencyjność gospodarki, musimy mieć ten swój produkt eksportowy, musimy być obecni.
Mówię to szczególnie młodym ludziom, z którymi się spotykam przy dyskusjach o UE: naszym zadaniem, moim jako prezydenta, tu i teraz jest wprowadzić Polskę do UE. Ale już jakość polskiej obecności w UE, czy będziemy krajem liczącym się, czy nie, to jest absolutnie w rękach następnych pokoleń, które musimy jak najlepiej do tej roli przygotować. UE jest niewątpliwe w tym wymiarze sprawą strategiczną.

Wreszcie - nasza rola regionalna. Błędem byłoby gdybyśmy powiedzieli: oto tu w Warszawie, w tym Pałacu, zaczęły się wielkie przemiany w związku z tym mamy tytuł do roli lidera, przywódcy, państwa dominującego. A jeszcze do tego dodając nasze położenie geograficzne, 40 milionów ludności, historyczne zasługi, przelaną krew, powstania, walkę z komunizmem i co chcecie jeszcze. Gdybyśmy tak sformułowali naszą strategię budowania roli regionalnej byłby to błąd, dlatego że wszyscy mniejsi i nie mniej zasłużeni odrzuciliby taką pozycję Polski. Co nam się udało osiągnąć po 10 latach? Cierpliwą i bardzo proregionalną politykę. Zbudowaliśmy istotne miejsce Polski w Europie Środkowej i Wschodniej. Jesteśmy krajem o zupełnie fenomenalnych doświadczeniach, które innym w świecie dają wiele do myślenia. Polska w ostatnich kilkunastu latach, od roku 1989 nie zmieniła granic. To jest zrozumiałe, dla nas granice są jedną z podstawowych racji stanu. Polska jest krajem o najbardziej zmienionych granicach w okresie powojennym. W związku z tym to nie jest temat, który my powinniśmy wywoływać, czy w ogóle o nim dyskutować. I oto ta Polska, która nie zmieniła ani o jeden centymetr swoich granic w ciągu ostatnich lat, zmieniła wszystkich sąsiadów. Żaden sąsiad sprzed 1989 nie istnieje. Nie ma Związku Radzieckiego, nie ma NRD, nie ma Czechosłowacji. Mieliśmy trzech sąsiadów, mamy siedmiu. W żadnym miejscu nie wybuchł konflikt, w żadnym miejscu nie było sprzeczki, w żadnym miejscu nie było strzelaniny. Ja nie mówię o działaniach przestępców, ja mówię o tym, co da się porównać, choćby do Bałkanów. To jest fenomenalne, to jest nadzwyczajne i to pokazuje, że Polska jest niewątpliwie w tym regionie świata miejscem stabilności, przewidywalności, odpowiedzialności. Nasza cierpliwa działalność na rzecz Trójkąta Wyszehradzkiego, później czworokąta, nie była prosta. Mieliśmy przecież w tej sprawie oponentów. Ja sam pamiętam moje dyskusje z Klausem, wtedy premierem Czech, który mówił nie, to jest źle, w ten sposób będziemy oddalali perspektywę wejścia naszych krajów do UE. Odpowiadałem, że nie jest to zamiast UE, przeciwnie - to jest czynnik przyspieszający wejście Polski i w ogóle całego regionu do UE. A więc Wyszehrad, a więc CEFTA. Strefa wolnego handlu sprawdzająca się i przyspieszająca rzeczywiście wymianę handlową w tym regionie. Dobre stosunki ze wszystkimi sąsiadami. Dalej, strategiczne partnerstwo z Litwą i Ukrainą. Ani jedno, ani drugie nie było proste, dlatego że mamy przecież za sobą bardzo skomplikowaną historię. Strategiczne stosunki z Niemcami. Wejście Polski do NATO i po raz pierwszy w historii związanie Polski w jednym pakcie militarno-politycznym z Niemcami. Tego nie było przez 1000 lat. Teraz nasza aktywność na rzecz drugiego etapu rozszerzenia NATO, czyli przyłączenia kolejnych państw, jako minimum Słowacji i Słowenii, a może jeszcze się uda do tego dołączyć państwa bałtyckie, a przynajmniej Litwę.


Nie używam jednak w żadnej rozmowie, nawet jak mnie pytają dziennikarze na różnych spotkaniach, sformułowania: Polska - lider Europy Środkowej. Bo gdybyśmy byli w grupie państw mniej więcej o podobnym potencjale, to można byłoby, że tak powiem, walczyć o żółtą koszulkę lidera. A ponieważ jesteśmy z obiektywnych względów krajem najpoważniejszym w tym regionie, to niech to będzie przywództwo prawdziwe, niekwestionowane, skuteczne, a nie deklarowane, ogłaszane, wymuszane, czy powodujące różnego rodzaju nieporozumienia. Rola regionalna Polski w Europie Środkowej i Wschodniej jest, można tak powiedzieć, niczym towar eksportowy, którego brakuje nam w gospodarce. Jesteśmy eksporterem stabilności, demokracji, ochrony podstawowych wartości. Politycznie będzie to określało pozycję Polski w najbliższych dekadach jako kraju, który wnosi istotną i poszukiwaną jakość do życia międzynarodowego. I ostatnia kwestia związana z Polską w świecie, czyli Polska jako miejsce tranzytowe. Tu jesteśmy można powiedzieć marni, słabi. Zdumiewające zupełnie, dlatego że gdy patrzy się na świat to widać, jak wiele można skorzystać na takim położeniu geograficznym, jakie Polska ma. To było oczywiście zmorą przez całe setki lat. Polska była najbardziej popularnym miejscem bitewnym. Nie ma żadnej poważnej wojny europejskiej od początku kontynentu, aby jakiegoś związku z Polską nie miała. Ale dzisiaj mamy właśnie tę drugą szansę, która pozwala wykorzystać położenie jako istotny czynnik handlowy, tranzytowy, turystyczny, każdy inny. To że przez 10 lat nie zbudowaliśmy porządnej sieci dróg, autostrad, to że nie zbudowaliśmy odpowiednich przejść granicznych, nie stworzyliśmy odpowiedniej promocji Polski, zachęt do przyjazdu, do kontaktu, to że nie wykorzystujemy również ruchu przygranicznego - to niestety wystawia nam jak najgorsze świadectwo. I gdybym miał z mojej prawie dziesięcioletniej obecności w polityce pokazać kogoś, kto najbardziej powinien mieć wyrzuty sumienia, to wszyscy byli ministrowie transportu, którzy zajmowali się właśnie tą dziedziną. To, że nie ma od 10 lat poważnego kawałka autostrady, który łączyłby Wschód z Zachodem, Południe z Północą, nie ma tutaj wytłumaczenia.

Ostatnia uwaga dotyczy państwa. Ja w pełni zgadzam się z wcześniejszymi opiniami o potrzebie większej efektywności państwa, o konieczności walki z korupcją i klientelizmem. Musimy w najbliższych latach to państwo przygotować nie tylko przez spektakularne reformy, które mają często za zadnie zdobycie poparcia wyborców, lecz przez taką organizację państwa, która będzie rzeczywiście dopasowana do nowej sytuacji XXI wieku. A jaka jest ta nowa sytuacja XXI wieku? Otóż ona polega na tym, że dzisiaj rządy krajowe, narodowe, są zbyt słabe, żeby kreować i zarządzać procesami globalnymi, a są za duże i zbyt silne, żeby zajmować się tym, co dzieje się w ich najbliższym otoczeniu. A więc my jesteśmy, podobnie jak większość rozwiniętych państwa świata, w momencie, kiedy trzeba zredefiniować pozycję rządu, pozycję administracji państwowej. Trzeba znaleźć punkt równowagi, który polega na tym, że rząd narodowy może skutecznie uczestniczyć w procesach globalnych, a z drugiej strony - rezygnuje z całego mnóstwa obowiązków na rzecz samorządów, na rzecz tego, co nazywa się generalnie zasadą subsydiarności czy pomocniczości państwa. To jest możliwe i to jest konieczne. Tak długo jak rząd będzie chciał zarówno wpływać na wszystko, co dzieje się w jego otoczeniu, w jego państwie, a jednocześnie bierze udział w procesach globalnych, będziemy mieli do czynienia z rozbudowywaniem struktur administracyjnych, z nadprodukcją urzędników. Będziemy powtarzać - przepraszam, nie chciałbym być źle zrozumiany, proszę pana ministra Truszczyńskiego, żeby później rozwinął myśl w rozmowach z ambasadorami państw Unii - wszystkie błędy Brukseli, Komisji Europejskiej i tej struktury, która tak właśnie powstawała. Czy rząd, który wyłonimy pod koniec 2001 r. będzie gotowy do takiej reformy? Oby. Jestem realistą i wiem, że jak przyjdzie co do czego, to się okaże, że jest wielu ludzi, którzy są tak zdolni, że koniecznie muszą mieć stanowiska. Ale chciałbym, żeby ten problem został postawiony jasno.


Ja sam nie raz, nie dwa, wyrażam krytyczne uwagi wobec świata politycznego, ludzi polityki, czynię to jeszcze w sposób bardziej zdecydowany i brutalny, kiedy znajduję się w gronach mniej oficjalnych ,niekoniecznie z udziałem kamer. Ale kiedy tak już sobie pourągamy, pourągamy na ten świat polityczny w Polsce, to musi przyjść następującą refleksję - jeśli spojrzymy na doświadczenia naszego kraju w dłuższym okresie czasu, to zachowanie się polityków jest jednym z największych sukcesów Polski. Klasa polityczna, którą generalnie wszyscy krytykujemy jest naprawdę najlepsza w całej Europie Środkowej i Wschodniej. Mówię to nie dlatego, aby komukolwiek robić propagandę przed wyborami, bo muszą o to starać się sami. Ale uwierzcie mi, mam dowody z wielu moich spotkań w innych krajach, od ludzi całkowicie niezaangażowanych, którzy twierdzą, że jest coś w tej Polsce szczególnego. Polega to na tym, że jak chcą w swoim kraju zorganizować jakieś spotkanie, seminarium, to właściwie nie mogą znaleźć ludzi z różnych opcji politycznych, którzy byliby przygotowani, kompetentni, mówiących w obcych językach. Nazwy krajów nie wymieniam ze zrozumiałych względów.
Polska klasa polityczna ma jeszcze długą drogę nauki. Jednak okres 1997- 2001 jest ważny, dlatego że zamyka pewien etap, dekadę, w czasie której w sprawowaniu władzy uczestniczyły wszystkie ważne ugrupowania polityczne. Po roku 2001 w Polsce przy władzy będą wyłącznie recydywiści. Nikt nie znajdzie się u władzy po raz pierwszy. Słowo recydywiści należy traktować jako przenośnię. To oznacza, że wymagania wobec klasy politycznej muszą być wyższe, i że efekty powinny być lepsze. Mamy dziś moment bardzo szczególny dla polskiej demokracji: ci wszyscy, którzy proponowali różnego rodzaju koncepcje teoretycznie, politycznie, seminaryjnie, przeszli próbę sprawowania realnej władzy. Jeżeli przez ten czas udało się nam utrzymać kadencję parlamentu, jako taką stabilność rządu, przeszły przez te struktury państwowe setki, a nawet można powiedzieć tysiące ludzi, jest to efekt godny podziwu. Oczywiście jest to dalekie od tego, co mogłoby być, gdybyśmy byli idealnym państwem i jeszcze bardziej idealnym narodem, ale jest to naprawdę w porównaniu do wszystkiego, co jest mi znane, a znam to dobrze, z Europy Środkowo - Wschodniej, jeden z najlepszych wyników, a może nawet najlepszy wynik. Mówię o tym dlatego, że chciałbym, abyśmy w krytykowaniu elit też znaleźli taki istotny punkt, którego nie można przekroczyć. Jeżeli całkowicie ten świat odrzucimy, to będzie to oznaczało, że zachęcamy społeczeństwo do odrzucenia czegoś, co jest organizacją życia politycznego, publicznego. W moim przekonaniu byłoby to nie tylko niebezpieczne, ale i niesłuszne, bo nie jest tak dobrze, jak byśmy chcieli , ale na pewno nie jest tak źle, jak mówimy czasami między sobą.

Kiedy będzie jeszcze lepiej? Otóż będzie lepiej, gdy ci, którzy dziś formułują programy na wybory roku 2001, a później będą działać w parlamencie, będą tworzyć rząd, te uwagi tu wygłaszane przeczytają, przemyślą, zastanowią się nad nimi. I nie zrezygnują ze strategii, ponieważ wszelkie działania władzy pozbawione strategii prędzej czy później skończą się niepowodzeniem. Wyścigi czy droga może mieć wiele etapów, ale cel musi być określony, jeżeli nie, to jedziemy na karuzeli. Musimy znać cel, nawet jeśli będzie to poruszanie się po spirali. Ale jednak niech to będzie cel, który musi wynikać ze strategii, dlatego ta dyskusja była tak ważna i dlatego należy ją w różnych gronach kontynuować. Będę chciał wrócić może do bardziej szczegółowych dyskusji o strategii. Przy zaakceptowaniu wszystkich reguł, które związane są z demokracją i gospodarką rynkową, chcę to powiedzieć także jako Prezydent - udział państwa w realizacji strategii jest konieczny. Nie da się tego zrobić bez świadomego udziału państwa, to nie ma być centralne planowanie, to nie może być centralne zarządzanie, to nie może być próba powrotu do zbiurakrytyzowanych struktur. Ale nie ma dzisiaj w Polsce ani jednej korporacji przemysłowej, która byłaby w stanie np. podjąć wielki wysiłek budowania projektu technicznego czy technologicznego na miarę super szybkiego pociągu we Francji, czy choćby rozwój telefonii komórkowej. To są przykłady zintegrowanych działań przy zasadniczym udziale struktur państwowych.

Musimy wiedzieć, że tam gdzie chcemy osiągnąć postęp musimy zaangażować potencjał ludzki. Czyli mówiąc krótko, strategia to nie są tylko słowa, strategia to są przede wszystkim koncepcje, które trzeba realizować. Ale grać tu musi orkiestra, tego nie da się uczynić ani przez najwybitniejszych solistów, ani przez najlepszego dyrygenta, to musi być działanie zespołowe. Chciałbym żeby takie było ostateczne przesłanie naszego spotkania.

Strategia Polsce jest w XXI wieku potrzebna, mamy jej istotne elementy, mamy jej poważne podstawy, a teraz zadaniem jest, aby stało się to praktyką, która będzie angażować wysiłek całego społeczeństwa. W tej mierze możecie Państwo na mnie liczyć. Raz jeszcze dziękuję wszystkim za obecność, za bardzo interesujące wypowiedzi, za cierpliwość. XXI wiek nie ma się gdzie cofnąć.


Wystąpienie podczas konferencji "Strategia Rozwoju Polski u Progu XXI wieku", która odbyła się w Pałacu Prezydenckim 18-19 kwietnia 2001.



Home 1 strona               Powrót Powrót               Góra strony Góra strony               Adres - Telefon - Faks - E-mail Napisz do nas