Powrót Home 1 strona       Forum | Zarządzanie | Eksport | Linki | Autorzy       Napisz do nas Kontakt     Szukaj w Exporterze.pl Szukaj
Powrót - Unia Europejska

  Europejskie królestwo Wima  
Tony Barber

Wima Duisenberga, często krytykowanego prezesa Europejskiego Banku Centralnego, zapytano niedawno, czy ECB postanowił ostatnio zmienić sposób komunikowania się z rynkami finansowymi

"Odpowiedź brzmi - nie", odparł zdecydowanie. "Na co dzień staramy się poprawiać sposób informowania, zwłaszcza tam, gdzie zauważamy braki. Niemniej, nie zmieniamy strategii. Co więcej, jesteśmy zadowoleni z wyników obecnej polityki informacyjnej, szczególnie tej z kilku ostatnich miesięcy". Tym razem rynki finansowe mogą potwierdzić słowa prezesa. Istotnie, mniej więcej od maja tego roku jakość informacji płynących z ECB zauważalnie się poprawiła.


Wydaje się, że minęły czasy, gdy prawie wszyscy z osiemnastu członków Rady Zarządzającej, odpowiedzialnej za politykę ECB, wypowiadali się przed podjęciem przez bank ważnych decyzji (na przykład na temat stóp procentowych), a przekazywane przez nich informacje, nie prezentowane jednym głosem, wprowadzały często zamieszanie na rynkach.

Ostatnio, sierpniowe obniżenie stóp procentowych poprzedzono zaledwie wydaniem comiesięcznego biuletynu i oświadczeniem dla prasy o wzroście ilości pieniędzy w obiegu. Oba dokumenty jednoznacznie sugerowały poluzowanie polityki monetarnej. Potwierdziło się to 30 sierpnia. "Mamy nadzieję, że jest to punkt zwrotny w polityce informacyjnej ECB. Witamy z zadowoleniem jej klarowność i przejrzystość. Oby ta zmiana nie była chwilowa", mówi Luigi Buttiglione, ekonomista z Barclays Capital.

Jeśli rzeczywiście mamy do czynienia z punktem zwrotnym, to długo trzeba było na ten moment czekać. ECB przez ostatnie trzy lata, gdy odpowiadał za politykę pieniężną w strefie euro, zapracował sobie na reputację instytucji, która w momentach kluczowych wprowadzała rynki w błąd. Dodatkowo, przez cały 1999 i 2000 rok obarczano Duisenberga i jego kolegów odpowiedzialnością za przedłużający się okres słabości euro wobec dolara, oni zaś nie potrafili jasno określić, do jakiego stopnia panują nad sytuacją. Najgorszy moment nastąpił w październiku 2000 roku, kiedy Duisenberg złamał podstawową zasadę urzędników banków centralnych i wdał się w publiczne rozważania o ewentualnych warunkach, koniecznych, aby ECB mógł podjąć próbę interwencji na rynku walutowym dla podtrzymania wartości euro.


Głównym źródłem problemów ECB jest konieczność ustalania polityki monetarnej dla obszaru zamieszkanego przez dwanaście narodów, które wciąż pogłębiają integrację gospodarczą, ale którym wciąż daleko do integracji politycznej i kulturalnej.

Otmar Issing, główny ekonomista ECB pisze o tym w swojej nowej książce następująco: "Wielojęzykowość przestrzeni, na której występuje euro, jest znaczącym wyróżnikiem jednolitej polityki pieniężnej. To zjawisko bez precedensu w świecie uprzemysłowionym..." I dodaje: "Narody mają odmienne języki, historię, różne sposoby komunikowania. Dlatego każdy sygnał polityczny przybiera różne znaczenia, a w konsekwencji może być inaczej interpretowany w poszczególnych krajach."

Ta podstawowa różnica pomiędzy ECB a US Fed czy Bankiem Anglii tłumaczy, dlaczego bank przyjął tak niecodzienną strategię dotyczącą stóp procentowych. Opiera się ona na dwóch wytycznych. Pierwsza polega na tym, że ECB stara się ograniczyć wzrost dopływu pieniędzy do najwyżej 4,5 procent rocznie w średnim terminie. Druga dotyczy monitorowania przez bank innych czynników wpływających na inflację, takich jak stopy wzrostu gospodarczego, kursy wymiany euro, ruchy płac, badania nastrojów konsumenckich i biznesu czy wreszcie rozwój wydarzeń na giełdach. Posługując się tymi narzędziami analitycznymi, ECB stara się osiągnąć główny cel, jakim jest utrzymanie inflacji w strefie euro pomiędzy 0 a 2 procent.

Realizacja pierwszej wytycznej często wprowadzała obserwatorów w błąd, ponieważ zdarzało się ECB obniżyć stopy procentowe, kiedy dopływ pieniądza do gospodarki był wyższy, niż ustalono w strategii banku. Wielu analityków uważa, że M3 nie stanowi dobrej miary do kontroli inflacji i wolałoby, aby ECB zrezygnowało z tego akurat wskaźnika. Ale tak się nie stanie, przynajmniej w najbliższym czasie. ECB zastosował bowiem tę miarę, powielając działania Bundesbanku, ponieważ potrzebował poparcia Niemiec dla euro. A właśnie M3 stanowi istotny wskaźnik dla Bundesbanku. Bank ten ma nastawienie monetarystyczne i najlepiej dawał sobie radę ze zwalczaniem inflacji.


Ponieważ ECB nie publikuje protokołów spotkań swojej rady, indywidualne opinie jej osiemnastu członków pozostają tajemnicą, a opinia publiczna dowiaduje się jedynie o wspólnym stanowisku. Jednakże Duisenberg ujawnił na przykład, że rada banku ani razu nie głosowała przy podejmowaniu decyzji na temat polityki stóp procentowych. Woli raczej szeroki konsensus, wypracowany w wielogodzinnych dyskusjach.

Rada ECB składa się z sześciu członków zarządu, którzy pracują we Frankfurcie i dwunastu szefów banków centralnych krajów, uczestniczących w Unii Walutowej. Rada zbiera się co dwa tygodnie. Dla porównania - najważniejsze amerykańskie gremium decyzyjne - Fed, spotyka się osiem razy w roku, a rada Banku Anglii - raz w miesiącu. Duisenberg zakłada, że z czasem rada zbierać się będzie rzadziej, ale na razie, jako instytucja nowa musi wypracować umiejętność dyskusji i szybkiego podejmowania decyzji.

Gdy strefa euro, wraz z przyłączeniem nowych członków, włącznie z krajami wschodniej i środkowej Europy, powiększy się, skład rady może zostać ograniczony do dwunastu uczestników z prawem głosu. Niemniej, nawet te kraje, które nie będą miały swoich przedstawicieli w radzie, będą mogły uczestniczyć w jej dyskusjach. Do tego czasu jest prawie pewne, że Duisenberg odejdzie na emeryturę. Jego ośmioletnia kadencja formalnie trwa do 2006 roku, ale wszyscy pamiętają, że ulegając presji Francji w 1998 roku, zobowiązał się opuścić stanowisko przed upływem tego terminu.

Pytania, kiedy odejdzie i kto go zastąpi, należą do najważniejszych, przed którymi stanie ECB w przyszłym roku. Jedna z sugestii, pochodząca z samego banku, sprowadza się do tego, aby szefem został Francuz Christian Noyer, obecny wiceprezes. To może być trudne, ponieważ czteroletnia kadencja Noyera kończy się w maju przyszłego roku, a Traktat z Maastricht nie precyzuje, czy członek rady ECB może płynnie przejść z jednego stanowiska w radzie, na drugie. Z innej strony wybór Noyera może być najkorzystniejszy, zwłaszcza jeśli śledztwo wobec drugiego francuskiego kandydata Jean-Paula Tricheta, szefa Banku Francji, w związku ze skandalem wokół Credit Lyonnais w latach dziewięćdziesiątych, trwać będzie nadal.

Ostatecznie decyzja leży w rękach rządów państw członkowskich UE - ale jedno jest jasne. Po wrzawie, jaką podniósł francuski prezydent Jacques Chirac z okazji nominacji Duisenberga, wydaje się nie do pomyślenia, by Francja zgodziła się w przyszłości na jakiegokolwiek kandydata do prezesury ECB, który nie byłby Francuzem.


Tekst pochodzi z Magazynu Niezależnych Publicystów Unia & Polska

Home 1 strona               Powrót Powrót               Góra strony Góra strony               Adres - Telefon - Faks - E-mail Napisz do nas