Powrót Home 1 strona       Forum | Zarządzanie | Eksport | Linki | Autorzy       Napisz do nas Kontakt     Szukaj w Exporterze.pl Szukaj
« Promocja eksportu
· Przemówienia Prezydenta RP
· Wystąpienie Prof. Janusza Reykowskiego
· Wystąpienie Prof. dr hab. Jadwigi Staniszkis
· Wystąpienie Prof. Piotra Sztompka
· Wystąpienie Dr Jerzego Głuszyńskiego

  Przemówienia prezydenta.  
Polska

Konferencja w Pałacu Prezydenckim "Diagnoza stanu państwa i społeczeństwa polskiego po 14 latach transformacji"

30 października 2003 roku o godzinie 11:00 w Pałacu Prezydenckim odbyła się, zorganizowana z inicjatywy Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego konferencja "Diagnoza stanu państwa i społeczeństwa polskiego po 14 latach transformacji".


Otwierając konferencję, Prezydent Aleksander Kwaśniewski powiedział:

Szanowny Panie Marszałku Sejmu, Panie Marszałku Senatu, Panowie Premierzy, Ministrowie, Parlamentarzyści, Ekscelencjo Księże Biskupie, Panie Prezesie Narodowego Banku i wszyscy Państwo, którzy przyjęli moje zaproszenie!

Przede wszystkim ogromnie dziękuję za Waszą gotowość do wysłuchania analiz, opinii, które zostały na dzisiejsze spotkanie przygotowane. Chcę poinformować, iż Premier Miller prosił o usprawiedliwienie, ponieważ właśnie jest z wizytą oficjalną w Portugalii i stąd jego nieobecność. Chcę bardzo serdecznie podziękować wszystkim referentom, którzy podjęli się niemałego trudu przygotowania swoich bardzo autorskich i na moją prośbę nadzwyczaj szczerych, powiedziałbym szczerych aż do bólu, opinii o stanie państwa i społeczeństwa po 14 latach transformacji. Dziękuję więc prof. Staniszkis, prof. Reykowskiemu, prof. Sztompce i dr Głuszyńskiemu za to, że tego trudu się podjęli.

Chcę wszystkich Państwa powitać i zacząć od takiego przekonania, że jest to miejsce szczególne, które powinno wywołać refleksje, bo tu jest owo genius loci. W tym pomieszczeniu poczynając od najdawniejszej historii, kiedy był to pałac namiestnikowski, a później też od czasów, kiedy w tym kącie podobno, to jest udowodnione naukowo, nawet otrzymałem pracę na ten temat, w 1818 roku 6-cio czy 7-mio letni Fryderyk Chopin grał jeden ze swoich małych koncertów (dla kogo grał zostawmy to na boku, bo to jest może bez większego znaczenia, ale grał i pięknie grał), jeżeli wspomnimy, że w tym miejscu urzędowali prezesi Rady Ministrów okresu międzywojennego, i że w tym miejscu po wojnie dokonywały się takie ważne wydarzenia jak podpisanie Układu Warszawskiego... Mnie jako prezydentowi zajmuje wiele czasu, żeby wytłumaczyć młodemu pokoleniu polityków z Zachodu, że Układ Warszawski nie dlatego był Warszawski, że myśmy go chcieli, tylko że był Warszawski, bo był podpisany w Warszawie. Niby my to wszystko wiemy, ale to nie jest takie proste, żeby wytłumaczyć jak bardzo ta nasza historia była uwikłana w globalną politykę, w dramaty i traumatyczne wydarzenia XX wieku. Tutaj, proszę Państwa, i do tego chcę nawiązać już bardzo bezpośrednio, w 1989 roku, na sali są uczestnicy tamtych wydarzeń, odbyły się obrady Okrągłego Stołu. Przez blisko dwa miesiące czy ponad dwa miesiące w różnych pomieszczeniach pracowaliśmy nad pomysłem zmiany Polski. Dzisiejsze spotkanie nie dotyczy tamtych wydarzeń, więc nie chcę mówić ile było wtedy wyobraźni, naiwności, nadziei, konieczności i odwagi, ja bym nawet powiedział, że momentami szaleństwa. Ale dokonaliśmy tej odmiany, która stała się zaproszeniem do zmian w całym Bloku Wschodnim i w istocie zapoczątkowała zmiany w Europie, które przywiodły nas, po czternastu latach, nie tylko do tego miejsca, ale do sytuacji, w której w naszych sercach mamy dwa nastroje. Jeden, wielkiej nadziei i, jak myślę, uzasadnionego optymizmu związane z faktem, iż oto Polska jest bezpieczna, bo jest w NATO, i Polska za chwilę uzyska ogromne możliwości rozwojowe, bo stanie się członkiem Unii Europejskiej. A z drugiej strony, mamy to poczucie frustracji, depresji, że tak wiele nam się nie udało, że mówimy o kryzysie państwa, kryzysie demokracji, o zjawiskach, które, gdyby czytać je wyłącznie z pierwszych stron gazet, doprowadzają do stwierdzenia, że jest tak źle, że już właściwie nawet trudno wyobrazić sobie, że może być gorzej. To jest ogromna przesada i moja przewaga nad wieloma uczestnikami życia publicznego w Polsce polega na tym, że ja podróżuję, jestem zapraszany do różnych krajów. Ja wymienię tylko ostatnie moje wizyty. Byłem w Mołdawii i chcę Państwu powiedzieć, że nasz pesymizm jest naprawdę nieuzasadniony. Ale to nie tylko tam. Ja byłem również w tych krajach, jak Portugalia, Hiszpania, Dania, gdzie opinie o Polsce są nieporównanie lepsze niż to wszystko, o czym my mówimy między sobą. Przepraszam za ten trochę żartobliwy ton, ale żebyśmy po prostu znali umiar i żebyśmy wiedzieli, gdzie jesteśmy. Sądzę, że trzeba zachować właśnie taką równowagę i balans. Skąd zrodziła się idea tego spotkania.

Otóż uznałem, że będzie nadzwyczaj ważne, jeżeli tu właśnie, w Pałacu Prezydenckim, i w tym miejscu, które jest tak związane z duchem ostatnich lat posłuchamy wypowiedzi socjologów, politologów, uczonych, intelektualistów, którzy bardzo osobiście przedstawią nam swoją diagnozę stanu państwa i społeczeństwa po czternastu latach transformacji. Będziemy skonfrontowani - Państwo siedząc na tych krzesłach, a referenci mówiąc do nas, z problemami, które oni podnoszą, o których piszą, które znamy, które nie są dla nas nowe, bo ufam, że ogromna większość tu obecnych czyta to, co się publikuje. Ale takie spotkanie bezpośrednio jest potrzebne, żebyśmy mogli sobie powiedzieć, zobaczyć, co komu w duszy gra i jak patrząc z naukowego warsztatu wynika opinia o Polsce, którą kierujemy, w której jesteśmy ważnymi personami od bardzo długiego czasu. Dla mnie idea tego spotkania była szczególnie ryzykowna, bo w odróżnieniu od wielu tu obecnych na swoim miejscu jestem najdłużej. Ja już nie chcę wspominać z iloma premierami miałem honor współpracować, ilu ministrów za moich czasów się zmieniło, nie będę już wspominał komendantów policji czy innych sił. To jest ósmy rok mojej prezydentury, 14 lat transformacji, 8 lat prezydentury, w sposób nieuchronny te 2 sprawy się wiążą i każą mnie samemu spojrzeć z całą szczerością i wnikliwością na to co udało nam się zrobić, a czego nie. Stąd wysłuchanie prof. Reykowskiego za chwilę, prof. Staniszkis za chwilę, nie musi być dla mnie łatwym doświadczeniem. Ale podjąłem to ryzyko, z tego względu, że ta debata jest nam potrzebna. Jest potrzebne spojrzenie bardzo szczere na to, co zrobiliśmy a co jeszcze trzeba zrobić.

Więc pozwólcie Państwo, kilka uwag. 14 lat transformacji mamy za sobą i jesteśmy przed datą niewątpliwie historyczną, czyli 1 maja 2004 roku, bo to będzie swoiste zwieńczenie, ukoronowanie reform, które podjęliśmy w roku 1989. Decyzja narodu wyrażona w referendum była absolutnie jednoznaczna. Polska chce być w Unii Europejskiej, Polska ma poczucie swojej europejskiej tożsamości, ale Polska powinna również mieć świadomość jak wiele wyzwań jest z tym związanych i co jeszcze trzeba zrobić, aby nasza obecność w tych strukturach miała sens. Dziś nie pora już mówić o członkostwie, bo jest już przesądzone. Dzisiaj pytanie do referentów i do nas samych w naszej działalności brzmi, jak chcemy zbudować najwyższą jakość tego członkostwa. Jak chcemy spowodować, żeby Polska w Europie była rzeczywiście krajem liczącym się, szanowanym i odgrywającym rolę. Pytanie jest łatwe, odpowiedź jest trudna. Myślę, że wymaga z naszej strony wspólnego zastanowienia.

Po drugie jesteśmy bezpieczni i chciałbym to powiedzieć. Ja wprowadzam specjalnie takie wątki optymistyczne, dlatego że my nie możemy w tej debacie o państwie dzisiaj zapomnieć o ogromnych dokonaniach. Polska dzisiaj jest w NATO, Polska dzisiaj dysponuje gwarancjami bezpieczeństwa, jakich nie miała kiedykolwiek. Polska dzisiaj ma również, co traktuję jako własny sukces, świetne kontakty ze wszystkimi sąsiadami. W regionie w istocie poza Białorusią, co nie jest przez nas spowodowane, możemy oprzeć się i współdziałać z każdym, który również chce szukać porozumienia, dialogu i bezpieczeństwa. To też jest bardzo ważna cecha tego momentu, w którym ta dyskusja się odbywa. Natomiast oczywiście, i tu trzeba powiedzieć jasno, coś się stało, coś się wyczerpało, coś się zmieniło i będziemy słuchać naszych referentów, bowiem pytanie, czy można mówić o kryzysie państwa, czy mamy do czynienia wyłącznie z problemami transformacji, kosztami i niedoskonałościami, które są charakterystyczne zarówno dla okresu transformacji, jak i dla polskiej natury, mówiąc tak bardzo ogólnie od początku, jest niewątpliwie pytaniem. Ja nie przyjmuję ciągle do wiadomości takiego oto stwierdzenia, że nam się transformacja nie powiodła. Jak mówię, widziałem za dużo i byłem w zbyt wielu krajach, obserwowałem zbyt wiele rzeczy zarówno na zachodzie, wschodzie jak i w innych miejscach, żeby powiedzieć że to nam się nie udało. Jak ktoś mi powie że ona kuleje, to już jest troszkę inna dyskusja, natomiast niewątpliwie dorobek tego przekształcenia, przemian, które się odbyły, jest ogromny. No, ale pytanie oczywiście brzmi jasno, co zrobić, żeby nie było owego stanu kryzysu państwa, kryzysu demokracji, żebyśmy my zastanowili się również, i tu liczę bardzo na naszych uczonych, żeby nam pokazali na ile demokracja jest mechanizmem całkowicie wystarczającym dla samoregulacji, dla eliminowania zjawisk negatywnych, a na ile demokracja ma swoje słabości, że ona w niektórych sprawach nie działa. Aspiryna jest dobra na jedne choroby, ale nie koniecznie na inne i z demokracją być może jest dość podobnie. Bynajmniej nie zachęcam tu do rezygnacji z instytucji demokratycznych, ze społeczeństwa demokratycznego, a po tylu latach pracy ze mną wiecie Państwo, że jestem ostatnim, który chciałby z tego zrezygnować, ponieważ jak mówił klasyk, i to nie ten, o którym większość na tej sali myśli, niczego lepszego od demokracji nie wymyślono, chociaż ona sama w istocie jest systemem dość skomplikowanym i słabym.

Mamy do czynienia również nie tylko z objawami wyczerpania możliwości instytucji demokratycznych i systemu, ale mamy również do czynienia ze zjawiskami demograficznymi, które będą tworzyć rozliczne problemy. Polskie społeczeństwo się starzeje. Polskie społeczeństwo ma coraz niższy przyrost naturalny. 38 mln Polaków dzisiaj, w ciągu kilkudziesięciu lat to może być trzydzieści parę milionów. Polska będzie coraz bardziej krajem imigracji, także tej zewnętrznej. Polska musi mentalnie przygotować się do obecności cudzoziemców, co wcale nie jest takie proste, bo my mamy na to taką odpowiedź o naszej tradycyjnej tolerancji, ale z tą tolerancją różnie i w historii i dzisiaj bywa. Mamy do czynienia z bolączkami społeczeństwa postindustrialnego i mówiąc krótko, pytanie brzmi, na ile uświadamiamy sobie w konstruowaniu polityki bieżącej ten właśnie horyzont - demograficzny, zetknięcia z problemami globalnymi, z wyzwaniami, które są przed nami.

Trzecia uwaga i ostatnia już. Jesteśmy w istocie reprezentantami dość podobnego pokolenia. Oczywiście to jest plus minus parę lat, natomiast to oznacza, że pytanie dzisiaj o przyszłość Polski musi również dotyczyć sposobu myślenia, zachowań, aktywności młodego pokolenia. To, co mnie najbardziej niepokoi, to fakt, że ludzie dzisiaj 18-to, 20-to letni w ogóle nie wiążą swojego konceptu z polityką, z zachowaniami publicznymi, aktywnymi. Patrzymy na to w gruncie rzeczy trochę z przymrużeniem oka, jak zazwyczaj patrzy się na własne dzieci, ale to jest problem. Na ile możemy ogromną rzeszę młodzieży w Polsce zaangażować bardziej czy zaproponować im bardzo autentyczną podmiotową działalność w strukturach państwa. Co zrobić, żeby młody człowiek chciał głosować, wybierać, być aktywny w różnych strukturach, co zrobić żeby w ogóle chciał identyfikować się z państwem, społeczeństwem, z Polską. Rzecz jest nadzwyczajnej wagi, dlatego że 2 mln młodych ludzi w Polsce jest dzisiaj na uczelniach wyższych, 7 mln w szkołach podstawowych, gimnazjach i szkołach średnich. Ja wiem, jakie wrażenie robi ten argument na moich partnerach z Unii Europejskiej, kiedy rozmawialiśmy, że nie porównujcie nas tak łatwo z Maltą, Cyprem i Estonią, ponieważ u nas studentów jest tyle co mieszkańców Łotwy, a dzieci w przedszkolach jest więcej niż mieszkańców Malty i mniej więcej porównywalnie z tymi którzy mieszkają na Cyprze. A mówimy tutaj o krajach kandydujących do członkostwa. Ale odwracając tę tezę trzeba powiedzieć: dobrze, ale co chcecie robić z tym ogromnym potencjałem, który powinien być wykorzystany nie tylko na rzecz przyszłości europejskiej, ale także na rzecz przyszłości Polskiej aktywności, itd.

Przepraszam za nieco przydługi może wstęp, ale chciałem stworzyć atmosferę debaty bardzo otwartej, żebyśmy się nie wahali wypowiadać sądów, które rzeczywiście chcemy ogłosić. Pierwsza sesja odbędzie się z udziałem pani prof. Jadwigi Staniszkis i prof. Jerzego Reykowskiego, a druga sesja, po przerwie, z udziałem prof. Piotra Sztompki, prof. Jerzego Głuszyńskiego . Myślę, że będą to dobre inspiracje dla naszego myślenia. Jest pewien kłopot zasadniczej natury mianowicie dyskusja. Chcę państwu powiedzieć od razu, że biorąc pod uwagę inne obowiązki, ten nasz czas musi być przestrzegany. Stąd moja propozycja, aby po wypowiedziach referentów była okazja na pytania do nich nie dłuższe, niż minuta, żeby to mogła być w jakimś sensie interwencja intelektualna w naszą dyskusję, natomiast nie przewiduję dyskusji, bo chciałbym żeby profesorowie raz mieli przekonanie, że mają słuchaczy a nie tylko oponentów, i żebyśmy w ten sposób 14 lat po rozpoczęciu polskiej transformacji udowodnili, że w Polsce profesor więcej znaczy niż marszałek, premier, minister a nawet prezydent, chociaż ja chyba zająłem już zbyt dużo czasu.


Zamykając konferencję, Prezydent Aleksander Kwaśniewski powiedział:

Chcę Pani profesor, Panom profesorom, Panu doktorowi podziękować za udział, za bardzo interesujące uwagi, za to, że w ogóle ta debata rozpoczyna się w tak ważnym miejscu jak Pałac Prezydencki. My musimy rozmawiać o tym, co dzieje się dlatego, że 14 lat jest czasem wystarczającym, żeby mieć już doświadczenie, żeby krytycznie spojrzeć na przeszłość, żeby budować tę strategię następnych kilkunastu czy kilkudziesięciu lat. I zgadzam się tu w pełni, że brakuje nam czasu na myślenie w takiej właśnie perspektywie. Nie chcę nikomu dokuczyć, ale to jest zawsze tak, że jak chcemy mówić o strategii to się okazuje, że po kolei ministrowie, premierzy, parlamentarzyści itd. muszą wyjść, bo mają inne zajęcia. Tu tym bardziej doceniam obecność ministra Szmajdzińskiego, marszałka Nałęcza, ministra Cimoszewicza, premiera Pola, tych wszystkich, którzy są z nami. Witam ministra Kleibera, ministra Nikolskiego - dlatego, że co to znaczy, jeżeli nie możemy poświęcić odpowiednio dużo czasu na taką dyskusję. To niestety nie jest to dowód żadnej siły. Bo ta siła by mogła polegać na tym, gdybym powiedział " słuchajcie ja i tak wiem lepiej niż oni" to byłaby siła na poziomie arogancji. Ale tak naprawdę, takie wychodzenie z tego rodzaju dyskusji polega na naszej słabości, bo one oznaczają, że sprawy bieżące, drugorzędne, trzeciorzędne zwyciężają ze sprawami strategicznymi. To nie jest zarzut, to jest refleksja. Sam żyję w takiej presji, sam wiem jak to jest i staram się czynić wszystko, żeby jednak uciec od takiego momentu, w którym będę wierzył, że z sumy spraw bieżących można zbudować jakąś strategię. Strategia może pozwolić rozwiązać sprawy bieżące, a na pewno trzeba znaleźć niezbędną równowagę, bo życie jest zbyt bogate, w którym jest strategia, są sprawy bieżące, ale my musimy widzieć tę Polskę w roku 2004, po wejściu Polski do UE, w 2010 roku i w latach następnych, nawet gdy będziemy to, że tak powiem oglądać z góry, czy z daleka.

Chciałbym, żeby ostatnie dwa lata mojej kadencji były związane z takim myśleniem, przekonywaniem, także klasy politycznej, naszych rodaków do pewnych zachowań, które trzeba podjąć i które powinny nas odbudowywać. Teraz bardzo krótkie uwagi do tego, co było tutaj mówione.

Proszę Państwa. Pierwsza rzecz. Czy Polska potrzebuje jakiegoś szoku, czy Polska potrzebuje jakiegoś tego typu przełomu symbolicznego, który mógłby nam zahamować rozwój procesów negatywnych i stworzyć lepsze otwarcie, czy podnieść naszą jakość? Ja w to nie wierzę. Ja w to nie wierzę dlatego, że po pierwsze Polska te przełomy przeżyła. Ten przełom rok 1989, tym przełomem był pierwszy okres transformacji, wejście do NATO, za chwilę tym przełomem będzie UE. Pamiętajmy, że z takich stanów przełomowych - to słusznie mi tu na ucho powiedział Pan Marszałek Nałęcz, nas czeka parę wydarzeń, które społecznie będą bardzo istotne, które spowodują stan traumy, bo Polska obecność w Watykanie nie będzie wieczna. I trzeba wiedzieć, że zdarzyły się też oto takie sytuacje, w której będzie poczucie osamotnienia, osierocenia itd. Oby stało się to jak najpóźniej ale miejmy świadomość. My raczej możemy się spodziewać przełomów w rozumieniu skonfrontowania z sytuacjami trudnymi, a nie jakoś super efektywnymi, takimi budzącymi powszechną szczęśliwość od razu. Bo czy wejście do UE, nawet jeżeli te obchody pierwszego maja, tak jak planujemy z ministrem Cimoszewiczem, będą godne i piękne i inspirujące , to jednak później zacznie się wiele działań wymagających pracy. Nie wierzę w tego typu przełomy, a już najmniej wierzę w deklaracje polityków, którzy wraz ze swoim wyborem będą chcieli ogłosić, że oto dokonuje się przełom. Dlatego, że w Polsce polityk, który przy frekwencji 48 uzyskuje 16 procent głosów i mówi, że ogłasza przełom jest po prostu z istoty, że tak powiem niepoważny. Ja po prostu w to nie wierzę. Wierzę w to, że przełom może się dokonywać w Polsce poprzez bardzo poważną pracę, działalność i edukację, która nas wszystkich obejmuje i mam na to przykłady Drodzy Państwo. Rozpocząłem współpracę jako Prezydent z siłami zbrojnymi, jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych, kiedy pierwsza deklaracja ówczesnego szefa Sztabu Generalnego, na spotkaniu, zaskoczyła mnie ta deklaracja bardzo, bo była to osoba bardzo związana z moim poprzednikiem, z całym układem, brzmiała strzeliście i niemalże powaliła mnie na kolana, bo była taka - umarł król niech żyje król. Od razu mój jeden z ministrów podpowiedział, że trzeba być podejrzliwym. Byliśmy w sytuacji, kiedy siły zbrojne były w stanie takiego rozdarcia pomiędzy starym a nowym, koncepcją na czym ma to wszystko polegać, na ile tu musimy bronić jak źrenicy oka naszego charakteru narodowego, a na ile się otwierać itd. i dzięki tu obecnemu Henrykowi Szumskiemu, który później został Szefem Sztabu, kolejnymi zmianami, wprowadzeniem zmian ustawowych, kadencyjności są ludzie łącznie z ministrem Szmajdzińskim, którzy nad tym wszystkim pracowali - w różnych rolach, i w Sejmie i w resorcie i co się okazuje. Otóż chcę Wam powiedzieć z całym przekonaniem, że w roku 2003 uzyskaliśmy jeśli chodzi o edukacje, poziom kadr, przestrzeganie standardów, przygotowanie tych ludzi naprawdę całkowicie dobry europejski, natowski poziom. To oczywiście nie są jeszcze szczyty, wiele jest do zrobienia. Ale to jest postęp, który się dokonał. Dokonał się bez zasadniczych przełomów ale się dokonał. On się dokonuje w wielu sektorach polskiego życia. Chodzi o to, żebyśmy pomogli temu i żebyśmy uniknęli sytuacji, która w moim przekonaniu dla całej tej struktury jest najbardziej niebezpieczna. Mówię o wszystkich elementach życia publicznego w Polsce o czym Pan prof. Sztompka powiedział.

To znaczy uznania, że żaden właściwie układ polityczny, sposób zorganizowania państwa nie jest akceptowany, czy nie jest identyfikowany z potrzebami normalnego człowieka. To ma swoją długą historię, ale moim zdaniem, to jest cały problem - co uczynić, aby te sektory, te poszczególne grupy, które się włączają do tego obiegu międzynarodowego, do polityki globalnej, nie będę używał bardzo uczonych słów, bo było ich tutaj dzisiaj dosyć, więc co zrobić, aby można było w ten sposób doprowadzić, że to spaja strukturę państwa, wzmacnia koncepcję ustrojową. Wymaga to oczywiście również niezbędnych korekt, ja nigdy na przykład nie mówiłem, iż konstytucja jest konstytucją wieczną, ale zawsze będę mówił, że nie wolno jej zmieniać w sposób pochopny i nieodpowiedzialny dlatego, że my mamy za mało świadomości konstytucyjnej, dlatego, że tu trzeba przygotować się do tego procesu. Być może konstytucja będzie jednym z takich maleńkich przełomów w przyszłości. Mówiąc więc bardzo wprost, uważam, że dokonał się ogromny postęp i chcę Państwu powiedzieć, że mówię to z perspektywy również swoich doświadczeń, spotkań w innych krajach transformacji: myśmy przeszli drogę, która nigdzie nie była opisana naukowo. Nawet te próby, które dzisiaj tu są podejmowane przez szanownych Państwa, one są próbą opisywania wydarzeń, które miały miejsce. Rozmowa, jak przechodzić od pierwotnej akumulacji kapitału do kapitalizmu, państwa opiekuńczego, to są tysiące podręczników i książek, które można znaleźć w każdej bibliotece. Droga, jak przejść z niedemokratycznego systemu państwowej gospodarki, gospodarki zamkniętej, skierowanej z rozwiniętego nadmiernie projektu społecznego do gospodarki rynkowej, efektywnej, konkurencyjnej i związanej z Unią Europejska, to to jest nasz eksperyment, który my krok po kroku przeżywamy. Oczywiście po 14 latach trzeba powiedzieć, że już zebraliśmy na tyle dużo doświadczeń, że warto, żeby jakaś refleksja na ten temat była i dziękuję tym bardziej za dzisiejszą dyskusję. Uczeni mają obowiązek wypowiadać się w sposób bardzo zdecydowany, wręcz skrajny, bo to też zachęca do debaty. Ale w tych skrajnościach chciałbym, żebyśmy wszyscy nie oszaleli, mówiąc wprost. Dzisiaj Andrzej Morozowski - on tu jest, bo widziałem, że robił jakieś wywiady dla TVN, bardzo cenię go jako dziennikarza, to jest znakomity dziennikarz, ale dzisiaj zadał w wywiadzie porannym takie pytanie, czy nie trzeba by zmienić premiera, bo w IGC, w Konferencji Międzyrządowej, uczestniczy premier, który - o Millerze była oczywiście mowa, który jest słaby i który ma pozycję taką, jaka wynika z rankingów i kłopoty, itd. I aż mu chciałem powiedzieć - no dobrze, ale niech Pan zważy łaskawie, że ani Miller nie jest wyjątkiem w tym gronie, ani nie jest w jakiejś nadzwyczajnej sytuacji. Wszystkie IGC, jak Pan spojrzy na Konferencje Międzyrządowe, od początku były związane z premierami, którzy mają kłopoty. A dzisiaj, gdyby Pan spojrzał tak obiektywnie - Blair ma kłopoty, Schroeder ma 20% notowań, Persson przegrał referendum w sprawie euro, Szpidla ma właściwie rząd już mniejszościowy, o Berlusconim - ze względu na to, że przewodniczy Unii Europejskiej w ogóle słowa nie powiem, bo byłoby to zbyt ryzykowne. Niech Pan zobaczy - to nie jest tak, że oto mamy do czynienia tylko z tymi, którzy co - przychodzą z dywizjami, z potęgą? - nie. Czyli mówiąc krótko, dla sprawy polskiej dzisiaj w naszym interesie nawet jeżeli to jest na wyrost i nawet jeżeli to z trudem przechodzi przez gardło, jest powiedzieć: tak jest, ten rząd ma wszelkie uprawnienia, ma wszelkie prerogatywy, ma wszelkie możliwości działania i ten rząd reprezentuje dzisiaj Polskę w ramach Konferencji Międzyrządowej. I powiem zupełnie jasno, że gdybyśmy starali się dzisiaj ten stan rzeczy zmieniać, to by to świadczyło o żadnej mądrości, tylko wręcz przeciwnie - o ślepocie i osłabieniu pozycji polskiej w trudnych negocjacjach, które toczymy.

Mówię o tym trochę na marginesie, ale też po to, żebyśmy zobaczyli, iż ten świat, w którym jesteśmy, nie jest światem idealnym. To nie jest tak, że mamy gdzieś tam wzorce, które są całkowicie spełnione, a my jeszcze bardzo od tego wzorca odstajemy. Może jeszcze jedna uwaga też na marginesie do Pani Profesor Staniszkis. Jak Pani mówi o tym , że ja podejmowałem decyzje, które spotykały się z popularnością i zbudowały to - rozumiem, że Pani też chce właśnie sprowokować tę odpowiedź - ale to różnie bywało, bo jak ja pamiętam opinie choćby w sprawie konstytucji, o czym powiedziałem w tej chwili, i niezmieniania jej - ja nie wiem, czy jestem tu z większością, raczej sądzę, że jestem z mniejszością. Kiedy podejmowałem decyzję o Jedwabnem, byłem na pewno z mniejszością, kiedy podejmowałem decyzję o Wołyniu, Ukrainie i współpracy z Ukrainą, też nie byłem w większości. Kiedy wysyłałem wojska do Iraku nie byłem w większości, kiedy broniłem rządów kolejnych - raz prawicowych, raz lewicowych - to też nie byłem w większości. I kiedy dzisiaj bronię również stabilności politycznej w Polsce, to ja też podejrzewam, że nie jestem w większości. Naprawdę nigdy nie była to sprawa owej popularności dla mnie ważna i więcej - jak ktoś by chciał, a Pani w szczególności, zapytać mnie o tajemnicę mojej popularności , to ona na tym polega, że ja po prostu na to nigdy nie zwracałem uwagi, że to nie była w ogóle nigdy kwestia, która mnie zajmowała ani przez jakąś nadmierną aktywność medialną, ani inne formy, to wszystko było po prostu bez większego znaczenia. I gdyby któryś młody polityk rozpoczynający karierę chciał mnie zapytać o dobrą radę, to ja bym mu poradził - czytaj oczywiście, skłamie każdy, który powie, że nie czyta tego, że on nie obserwuje sondaży, wszyscy obserwują - tylko tym się nie przejmuj.

I teraz wracam do myśli zasadniczej, która moim zdaniem jest bardzo ważna i w wystąpieniach Państwa miała miejsce, i to jest mój apel do świata politycznego. O polityce powiedziano tak dużo głupstw, że pora wiele z tych sądów zweryfikować. Jedno z największych głupstw, niebezpiecznych głupstw, jakie powiedziano o polityce, jest takie, że cel uświęca środki, że polityka to jest realizacja projektów, że polityka w istocie jest pozbawiona wartości, całej aksjologii, etyki itd. Otóż, proszę Państwa, ja nie chcę występować w roli kaznodziei, bo ze względu na wiek i własne grzechy nie powinienem tego czynić, natomiast chcę powiedzieć absolutnie zdecydowanie i jasno - nie ma dobrej polityki bez aksjologii. Nie ma dobrej polityki bez wartości, którym chce się służyć. Nie ma dobrej polityki bez tego, jeżeli w tym wszystkim jest jakiś cel, sens, koncept. I nie ma dobrej polityki jeżeli nie ma po tym zostać jakiś istotny ślad. I to, co jest największym problemem polskiej klasy politycznej, to jest to, że po prostu przyjęto zasadę, że właściwie w polityce to nie ma żadnego znaczenia. Otóż ma znaczenie, ma znaczenie i z tego będziecie sądzeni w jakiejś perspektywie, ile zbudowaliście domów, dróg, autostrad, pomogli ludziom, zbudowali dobre prawo, itd. To jest sens. Nikt nie będzie pamiętał, nikt - podkreślam - nie będzie pamiętał, ilu polityków ile miesięcy czy lat przeżyło na swoich stanowiskach - czy to było dwa lata i 7 miesięcy czy 7 lat i 3 miesiące, czy coś jeszcze, nie. I zapamiętajcie również i to, że nie ma żadnego polityka, który mógłby powiedzieć, że jest wieczny. Też takich nie ma. A później nawet w wymiarze historycznym ta wieczność też jest niewiele warta. Więc wrócić do wartości, to jest największa słabość życia politycznego. Mówię to do lewicy, prawicy, do centrum, do wszystkich w Polsce. To jest największy kłopot. Ludzie muszą rozumieć, że nam chodzi o sprawę, o państwo, o człowieka, o godność, o pozycję międzynarodową, o - nie chcę powtarzać tego dekalogu, który bardzo trafnie Pan profesor wypowiadał, że jest w tym po prostu głęboki sens.

Uwaga druga dotycząca świata politycznego. Rzeczywiście, że trzeba eliminować i to z całą mocą wszystkie patologie, które mają miejsce. Większość tych patologii wynika z braku wartości. Bo jeżeli władza jest celem samym w sobie, to o co tu chodzi. To wtedy wszystko jest dozwolone. Otóż patologie muszą być eliminowane. To jest też proces, tego też się nie da uczynić za jednym zamachem. Znamy z historii przykłady, jak nowe ustroje walczyły z patologiami, rewolucja francuska, rewolucja bolszewicka, naziści, narodowi socjaliści, każdy niejako zaczynał od takiej walki, że tak powiem, z tym co było patologią. Kończyło się to zazwyczaj patologią do sześcianu albo do jeszcze większej potęgi, więc nie o taką drogę chodzi. Natomiast niewątpliwie uczulenie na wszystkie zjawiska patologiczne, które mają miejsce, i które są między nami, na ową właśnie zgodę; że można przyjąć w Sejmie ustawę, którą wszyscy uważają za słabą ustawę; że można podjąć decyzję, którą wszyscy uznają za słabą decyzję; że można działać według procedur, które są złymi procedurami; że można stosować techniki, które są niewłaściwe itd. To wszystko to jest rzeczywiście psucie państwa i za to my ponosimy, jako politycy, odpowiedzialność i nie ma co się gniewać na dziennikarzy, nie ma co się gniewać na obywateli, że zwracają na to uwagę, i że z tego wszystkiego tworzy się wrażenie alienacji środowiska władzy od społeczeństwa. No bo jeżeli wszyscy widzą, że jest źle i władza się na to zgadza to znaczy akceptuje, a jak akceptuje to się alienuje i mamy taki oto problem. Zgadzam się również z tym, że nigdy środowiska władzy, nigdy nie będziemy mogli mówić o dobrym przywództwie, jeżeli nie zostanie ono oparte. Mówię o przywództwie w bardzo szerokim sensie, bo w demokratycznym państwie przywództwo to nie jest jeden człowiek. To jest parlament, to są samorządy, to jest rząd, to jest prezydent, to są również środowiska opiniotwórcze. Otóż, żeby zbudować owo dobre przywództwo, o którym Janusz Reykowski mówił, to na pewno muszą być wartości. Na pewno musi być wyeliminowanie tych wszystkich patologii, przejrzystość działania i ta rzecz, o której też była tu mowa - szacunek wzajemny. Powiem Państwu szczerze, że gdybym był dzisiaj człowiekiem zupełnie nie znającym się na polityce, nie interesującym, to gdybym słuchał tylko tego co jedni politycy mówią o drugich politykach i nawzajem, w życiu nie zająłbym się polityką. Jak posłuchacie, co mówią lekarze o lekarzach, czy naukowcy o naukowcach, to to naprawdę jest dużo lepiej. A wiecie jak jest. A więc tu trzeba zbudować też pewną zasadę szacunku wzajemnego, bardzo uczciwego, krytykuję to, co jest naprawdę godne krytyki, nie stosuję nigdy metod niewłaściwych i, mówiąc ewangelicznie, nie czynię innemu, co mnie samemu niemiłe, bo przecież to jest tak jak tu było na tej sali powiedziane - bumerang. To wraca. Jak ja słyszę, jak już 8 lat w tym urzędzie jestem, wszystkie głosy opozycji, także dzisiejszej, to ja już wiem, że oni pułapkę na siebie zastawili. Na siebie, nie na rządzących. Rządzący odejdą. Oni już na siebie zastawili pułapkę, bo wypowiedzieli tyle niepotrzebnych sformułowań, projektów, głupstw, że muszą się w tej pułapce znaleźć. Polska polityka więc nie może polegać na tym, że za każdym razem kopie się te takie wilcze doły, w które za chwilę samemu trzeba wpaść. SLD wie o czym mówię i jak rozumiem, traktuje to samokrytycznie również we własnym gronie. Tak to jest. A więc szacunek, oparcie dyskusji na kwestiach merytorycznych, poważny spór, a jednocześnie unikanie metod, które staną się nieszczęściem dla ciebie samego, jak tylko będziesz musiał podjąć decyzje i podejmować odpowiedzialność. To dotyczy świata politycznego.

Jest niewątpliwie, i to jest cel tych wszystkich dyskusji, które w tej chwili prowadzę, pytanie jeszcze bardziej zasadnicze "Co zrobić? W jaki sposób dotrzeć do społeczeństwa, żeby jednak uzyskać przyspieszenie, żebyśmy nie trwali w takim marazmie, który dla Polski jest bardzo niebezpieczny, polegający na tym, że sprawy powinny iść naprzód, bo idą, ale wszyscy nawzajem do siebie będziemy mieli pretensje. I nie będzie z tego wynikała żadna nowa jakość, nowa aktywność, nowe działanie. Jest tu niewątpliwie potrzeba działania wspólnego, świata politycznego, świata intelektualnego, organizacji pozarządowych, tego tzw. społeczeństwa obywatelskiego, żeby rzeczywiście uzyskać ten efekt aktywności, edukacji, pokonania trudności, wyeliminowania patologii. To jest możliwe. Ja tu jestem naprawdę optymistą, bo jak mówię, za dużo widziałem i to wokół nas, żeby nie wierzyć tutaj w możliwości Polaków. I ta konferencja m.in jako zadanie ma ten właśnie problem spróbowania znalezienia formuły, w której zaczniemy rozmawiać na tyle powszechnie, na tyle publicznie, że ten impet znajdziemy, że będziemy potrafili pokonać te kłopoty, które są. I może być tak. To jest dla mnie do dzisiaj jedna z większych tajemnic, których przyznam szczerze nie rozumiem i mało nawet - przeczytałem w tej sprawie wiele poważnych analiz. Jak to jest możliwe, że kraj, który tak bardzo walczył o wolność, o demokrację od 1989. roku, kiedy uzyskał możliwość głosowania powszechnego w istocie z tego instrumentu w ogóle nie korzysta. Czasami korzysta bardziej, czasami mniej. Jak to było możliwe, żebyśmy tak bardzo nerwowo oczekiwali rezultatu dotyczącego frekwencji w Referendum Europejskim. Więc sprawa wydawała się ze względu na jakość, na wagę, na rangę, na spektakularność, na wszystko no tak zupełnie zasadniczo. Gdzie jest ta blokada, gdzie jest ten hamulec, który powoduje, że tak dużo ludzi - słuchajcie to jest 50 % społeczeństwa, 50 % głosujących w Polsce to jest kilkanaście milionów ludzi, osób głosujących - nie uczestniczą, nie są zainteresowane, z boku są, itd. To nie da się powiedzieć, że lubią polityki czy polityków. No bo raz mogą tak zagłosować inaczej, ale to Referendum Europejskie dla mnie jest inne. Uważam więc, że to jest poważny problem, nad którym musimy dyskutować co uczynić, aby polskie społeczeństwo w większym stopniu włączyć do współdecydowania.

Wszystkie frustracje są zrozumiałe: i bezrobocie, i niechęć do politycznych elit, i zakodowane z historii zachowania, wszystko to ja rozumiem i przyjmuję, i to nie jest jakaś szczególna nowość. Ale przecież nasze zadanie polega na tym, jak kształtować postawy, co zrobić, żeby można było w demokratycznym państwie powiedzieć, że mamy również społeczeństwo demokratyczne. Dlatego, że instytucje demokratyczne pozbawione wsparcia demokratycznego, pozbawione społeczeństwa obywatelskiego, będą karlały. Staną się albo zabawą elit, albo miejscem, gdzie po prostu odbywa się liturgia słowa i liturgia polityki, ale nie będą miejscem organizacji społecznej, aktywności, społecznego działania. Jeżeli tak, to tu powinniśmy myśleć, co uczynić, żeby ten stan rzeczy zmienić.

Uwaga ostatnia. Bardzo liczę na to, że w takim właśnie współdziałaniu, korzystając z tego miejsca, jakim jest Pałac Prezydencki, gdzie mogą się spotkać ludzie polityki, nauki, mediów, o mediach nic nie powiedziałem, ze względu na ostrożność nic już nie powiem o mediach, choć to też jest bardzo ważna rola, dziś już została wypowiedziana przez Jerzego Głuszyńskiego bardzo ważna uwaga o współodpowiedzialności mediów również za kształt życia publicznego. To jest ogromnie ważne, to jest bardzo ważna teza, dlatego, że nie da się sprowadzić roli mediów wyłącznie do funkcji czysto kontrolno-informacyjno-skandalizujących. To musi być również czynnik konstruktywny, czy taki fundujący pewien sposób myślenia, zachowania, kulturotwórczy. To musi być również czynnik budujący pewną wspólną świadomość ludzi. Mamy więc ogromne zadanie. 14 lat transformacji, proszę Państwa, i to chcę powiedzieć z absolutnym przekonaniem, to jest polski sukces, to jest naprawdę polski sukces, przy wszystkich słabościach, przy tym wszystkim co sobie mówimy nawzajem, pretensjach itd. - jeżeli przyczyną naszych wielu frustracji jest to, co naprawdę dzieje się i co wymaga krytycznej oceny, to powinniśmy to eliminować i starać się być lepszymi. Jeżeli natomiast w niektórych z Państwa jest przekonanie, że musimy dążyć do doskonałości, to ja też to doceniam, chociaż obawiam się, że to jest trudne do spełnienia.

Natomiast nie mam żadnej wątpliwości, że weszliśmy w moment, w którym powinna taka bardzo poważna, intelektualno-polityczna refleksja dotycząca losów Polski, przyszłości Polski mieć miejsce. Dla mnie datą graniczną nie jest nawet 1 maja 2004 roku, bo ten proces się zacznie, ale niewątpliwie dla mnie datą graniczną dla przedstawienia pewnej koncepcji Polski jest rok 2005. W roku 2005 będziemy mieli i wybory parlamentarne, i wybory prezydenckie i pierwszy rok w Unii Europejskiej, i my nie możemy doprowadzić do tego , że to wszystko będzie się działo w stanie totalnego rozgardiaszu, że to będzie wszystko na zasadzie, że z banalnych, bieżących decyzji ma się urodzić jakaś państwowa strategia, bo się nie urodzi. Jeżeli do banalnych bieżących decyzji będziemy chcieli dodać jeszcze tylko walkę polityczną czy walkę wyborczą, to w ogóle będzie katastrofa. Stąd moje zaproszenie dla tu obecnych i innych, którzy chcieliby przyjąć udział w tej dyskusji, żebyśmy się spotkali parę razy jeszcze, może już w nieco inaczej zorganizowanym układzie, z mniejszą grupą ludzi, z większą możliwością dyskusji, wymiany poglądów, bardziej ustrukturyzowanymi tematami, ale czas jest na poważną refleksję. Jeżeli inni wykazują tyle inicjatywy, że pokazuje się w Polsce w milionowym nakładzie tabloid, nazwy nie wymieniam, bo nie chcę czynić reklamy, i to jest jakby droga komunikacji ze społeczeństwem, to my musimy wiedzieć, że naszym zadaniem jest również stworzyć swoje miejsce bardzo poważnej komunikacji ze społeczeństwem. Inaczej się stabloidyzujemy, skończy się to tym, że będziemy rozmawiać i rozumieć się wzajemnie wyłącznie wtedy, gdy wszystko będzie pisane bardzo dużymi literami.

Ponieważ Polsce potrzeba poważnej debaty i poważnej wymiany poglądów i namysłu, a ponieważ prezydent jest wolny od jakichkolwiek w tej chwili innych myśli poza tą, by Polska została przekazana w kolejne okresy w jak najlepszym stanie, to liczę na Państwa współpracę i wsparcie. Liczę, że te refleksje, które dzisiaj zostały wyrażone, będą uznane nie jako wydarzenie spektakularne, ale właśnie intelektualne i o pewnym istotnym znaczeniu politycznym. Dziękuję Państwu za udział, dziękuję Państwu za głosy. Wszystkiego dobrego!



Home 1 strona               Powrót Powrót               Góra strony Góra strony               Adres - Telefon - Faks - E-mail Napisz do nas