Powrót Home 1 strona       Forum | Zarządzanie | Eksport | Linki | Autorzy       Napisz do nas Kontakt     Szukaj w Exporterze.pl Szukaj
« Promocja eksportu
· Przemówienia Prezydenta RP
· Wystąpienie Prof. Janusza Reykowskiego
· Wystąpienie Prof. dr hab. Jadwigi Staniszkis
· Wystąpienie Prof. Piotra Sztompka
· Wystąpienie Dr Jerzego Głuszyńskiego

  Diagnoza stanu państwa - 2003.  

Prof. Janusz Reykowski

Zgromadzeni na tej sali to osoby, które z racji zajmowanych w państwie stanowisk i pełnionych ról muszą codziennie zmagać się z bardzo trudnymi wyzwaniami. Tymczasem kwestie, które mają być przedmiotem dzisiejszej debaty wiążą się z tymi wyzwaniami tylko pośrednio. Tak więc nie mamy tu mówić o tym, jak postąpić wobec projektu nowej europejskiej konstytucji, jak uniknąć niebezpieczeństw związanych z naszą obecnością w Iraku, jak sobie radzić z groźbą kryzysu finansów publicznych i narastaniem społecznych konfliktów, jak postępować wobec wybuchających co chwila oskarżeń o praktyki korupcyjne i nadużycia władzy i o wielu innych doniosłych sprawach, które domagają się rozwiązań natychmiastowych. Nie będzie też mowy o tym, co stanowi stały repertuar zmartwień każdego polityka i każdej formacji politycznej - jak utrzymać lub zdobyć władzę, jak uniknąć klęski politycznej.

Dziś mamy zastanawiać się nad sprawami bardziej ogólnymi - nad społecznymi rezultatami wysiłków, jakie organizatorzy ładu społecznego w Polsce podejmowali przez ostatnie kilkanaście lat. I nad wynikającymi z tych rezultatów wnioskami. Osoby, którym rządzenie krajem przynosi każdego dnia wiele ciężkich trosk nie mają na ogół ani czasu ani wolnych mocy umysłowych na taką refleksję. Wszakże refleksja oderwana od presji codzienności pozwala niekiedy ujrzeć problemy bieżące z nowej perspektywy.. Sądzę, że z tego właśnie powodu nasze gospodarz Pan Prezydent Aleksander Kwaśniewski zaprosił nas na dzisiejszą debatę.

Rozbieżne obrazy stanu kraju

Temat, którym zamierzam zająć uwagę Szanownych Zgromadzonych dotyczy stanu umysłów obywateli naszego kraju po 14 latach transformacji. Mamy tu do czynienia z zastanawiającym zjawiskiem. Oceniając wyniki transformacji w kategoriach obiektywnych można by uznać, że przyniosły one bardzo wiele dobrego. Tak np. według danych GUSu polepszyły się materialne warunki życia obywateli, wzrosła średnia długość życia ludzi, spadła śmiertelność niemowląt, blisko czterokrotnie wzrosła liczba osób kształcących się na wyższych uczelniach. Potoczne doświadczenie pokazuje uderzające zmiany w zaopatrzeniu sklepów, dostępności i jakości usług, wyglądzie miast. Fundamentalne przemiany dokonały się w systemie władzy, w sferze wolności obywatelskich, praw człowieka.. A ponadto, niezależnie od obecnych zawirowań, nasze wejście do NATO i Unii Europejskiej stwarza nam zupełnie nowe społeczne i ekonomiczne perspektywy.

Wszakże pomimo tych wszystkich osiągnięć opinie obywateli o wynikach transformacji są wysoce krytyczne i w ciągu ostatnich pięciu lat gwałtownie się pogarszają. Dwa różne badania przeprowadzone na bardzo dużych próbach - Dr Cichomskiego w 2002 roku i Profesora Czapińskiego w 2003 roku dały podobne wyniki - znaczna większość pytanych stwierdza, że zmiany po 1989r przyniosły im i krajowi więcej strat niż korzyści.

Jest to nie tylko niezadowolenie z transformacji. Obserwujemy znaczny krytycyzm, czy dystans wobec systemu demokratycznego. Dobrze wiadomo, że równowaga systemu politycznego, a w szczególności trwałość ładu demokratycznego zależy od przekonania obywateli, że demokracja ma przewagę nad wszystkimi innymi rządami. Tymczasem w roku 2003, wg danych CBOS, pogląd taki zadeklarowało tylko 31% obywateli. A więc być może blisko 60% polskich obywateli deklaruje niski stopień identyfikacji z demokracją. A przy tym aż 71% wyraża niezadowolenie ze sposobu, w jaki funkcjonuje demokracja w Polsce. Towarzyszy temu globalna negatywna ocena i brak zaufania wobec klasy politycznej (choć są indywidualne wyjątki), a także postępująca utrata zaufania do różnych instytucji demokracji.

Wpływ na funkcjonowanie państwa

Ten stan nastrojów i postaw wywiera negatywny wpływ na funkcjonowanie systemu demokratycznego i stwarza zagrożenie dla jego stabilności. Jego bezpośrednią konsekwencją jest dystansowanie się od politycznego uczestnictwa. Warto w tym kontekście przytoczyć taki fakt: zarówno politycy, jak i polityczni kibice ekscytują się comiesięcznymi doniesieniami o poparciu wyborców dla partii politycznych. Ale może bardziej ekscytującym dla wszystkich powinno być co innego, to że dane na temat poparcia pochodzą od znacznej mniejszości uprawnionych do głosowania. Tak np. w maju tego roku w badaniach CBOS tylko 40% zapytanych wskazało partię, na którą zamierzaliby głosować. A w sierpniu - 30%. Można domniemywać, że blisko 70% obywateli w pewnym sensie dystansuje się od demokratycznego uczestnictwa.

Ale są też i inne ważne przejawy owego dystansowania się. Takim groźnym przejawem jest praktyczne kwestionowanie porządku normatywnego państwa. Chodzi tu o lekceważący stosunek do prawa i gotowość do kontestowania większości decyzji podejmowanych przez władze. Obecnie widzimy to na każdym kroku. Czy chodzi o górników, rolników, lekarzy, pielęgniarki, taksówkarzy, kolejarzy czy inne grupy społeczne. Wiemy, że takie postawy nie obce były Polakom już dawniej. Problem w tym, że wprowadzenie instytucji demokratycznych postaw tych nie zmieniło. A może nawet mamy do czynienia z ich nasilaniem się.

Jeszcze bardziej szkodliwym przejawem tego samego zjawiska, czyli lekceważącego stosunku do prawa, jest upowszechnianie się procesów korupcyjnych i szarej sfery. Jego skrajną formą jest kryminalna przemoc i rozwój przestępczości zorganizowanej. Jest to sytuacja, która bardzo utrudnia rządzenie.

Tezę tę chciałbym wyraźnie podkreślić: niesterowność państwa, masowa korupcja, przestępczość to objawy tej samej choroby: głębokiego osłabienia identyfikacji obywateli z państwem demokratycznym.

Dalszą konsekwencją tego osłabienia może być rozwój ruchów antydemokratycznych. Kwestią tą nie będę się tu zajmował. Chciałbym natomiast zastanowić się nad przyczynami opisanego tu stanu rzeczy.

Przyczyny negatywnych postaw

Z pewnością są różne przyczyny rozbieżności między obiektywnymi wskaźnikami postępu, jaki osiągnął nasz kraj, a natężeniem niezadowolenia i pesymizmu obywateli. Zapewne obszerniej będzie o tym mówił Pan Profesor Piotr Sztompka. Ja natomiast pragnę zwrócić uwagę Państwa na dwa tylko zjawiska.

Pierwszym z nich jest istnienie bardzo silnego związku między oceną sytuacji w Polsce, a poziomem bezrobocia. Jeżeli za podstawę oceny sytuacji weźmiemy wskaźnik optymizmu/pesymizmu społecznego to okazuje się, co następuje: w latach 1992- 1998 postępuje spadek bezrobocia - w tym samym czasie wzrasta optymizm (spada pesymizm). W roku 1999 tendencja ta się odwraca bezrobocie zaczyna narastać, a równocześnie zaczyna spadać optymizm (wzrasta pesymizm).

Są różnice zdań, co do wielkości obecnego poziomu bezrobocia - 18%, wg danych GUS-u, a ok. 13 % wg danych tzw. "Diagnozy społecznej" przedstawionej przez prof. Czapińskiego. Wszakże najważniejsze jest to, że skutki bezrobocia obejmują znacznie szersze kręgi ludzi, niż sami bezrobotni. Dotyka ono rodziny, krewnych i przyjaciół, którzy są w skutek tego materialnie i psychologicznie poważnie obciążeni. Ale, co równie istotne, wytwarza u co raz większej liczby ludzi narastające poczucie zagrożenia, że "mnie to też może się przydarzyć". Sama ta myśl, przy obecnej sytuacji na rynku pracy ma w sobie coś z widma katastrofy.

Należy zaznaczyć, że wielu zwykłym ludziom obecny porządek społeczny, przyniósł wzrost poczucia niepewności losu. Wynika ono nie tylko z lęku o utratę pracy. Nawet, jeśli ta utrata ma być jakoś kompensowana, to wielu ludziom kojarzy się ona z załamaniem całego ich dotychczasowe świata. Niepewność ogarnia także bardzo wielu tych, którzy zajmują się działalnością gospodarczą - czy to z powodu wahań koniunktury, czy wahań polityki państwa, czy sposobu funkcjonowania urzędów mogą utracić wszystko, co dotychczas budowali. Jeśli nawet takich faktów nie jest bardzo dużo, to jest ich wystarczająco wiele, aby przestraszać wszystkich naokoło.

Niepewność dotyczy również innych ważnych sfer życia - np. sytuacji pacjenta. Trudne osobiste doświadczenia, a także alarmujące sygnały mediów wytwarzają lęk, że w sytuacji zagrożenia zdrowia nie będzie można liczyć na właściwą pomoc. Innym źródłem poczucia niepewności są zagrożenia bezpieczeństwa osobistego. Wprawdzie, jak wskazują wyniki Diagnozy społecznej wielu ludzi odczuwa poprawę bezpieczeństwa w swym miejscu zamieszkania, ale widzą kraj jako niebezpieczny.

Wzrost poczucia niepewność losu nie jest jedynym wyjaśnieniem rozdźwięku między postawami ludzi a obiektywnym stanem spraw. Za drugi ważny czynnik uważam doświadczenie zawodu z efektów transformacji.

Na początku transformacji społeczeństwo bardzo dużo się po niej spodziewało. I to nie tylko dlatego, że jej główni konstruktorzy składali różne obietnice na wyrost. Także dlatego, że te obietnice zawarte były implicite w głównych ideach transformacji. Demokracja i wolne rynek to kategorie, które opisywały zamożne kraje Zachodu. Można się więc było spodziewać, że przyniosą one Polsce to samo, co przyniosły tamtym krajom. W pewnym stopniu przyniosły. Ale rzeczywistość okazała się w istotnym stopniu różnić od wyobrażeń. Te różnice same przez się nie miałyby tak negatywnego wpływu, gdyby obywatele mogli zachować nadzieję, iż w miarę postępów reform sprawy będą szły ku lepszemu. Tymczasem po ponad dziesięciu latach okazuje się, że idą ku gorszemu. To, co zapowiada obecny program rządowy to kolejne, jeszcze bardziej drastyczne ograniczenia, które dotkną prawie wszystkie sfery życia społecznego. Więc jakże to, wielkie reformy transformacji miały polepszać życie ludzi, a teraz mają je pogarszać? W rzeczy samej pogarszają je już od pewnego czasu. Jest to źródłem wielkiego rozczarowania.

Sądzę, że te dwa obszary społecznego doświadczenia - niepewność i rozczarowanie to istotne przyczyny obserwowanych nastrojów. Uczucia te dotykają nie tylko ludzi, którzy znaleźli się w kategorii przegranych, ale także tych, którzy na transformacji niejedno zyskali.

Opis czynników, które przyczyniły się do negatywnych ocen doświadczeń transformacji i demokracji nie jest wyczerpujący. Nie mam tu czasu na to, by temat ten dalej rozwijać. Zamierzam natomiast skupić się na kwestii: jak można interpretować zaistniałą sytuację.

Dwie interpretacje

Rzeczywistość, z którą mamy obecnie do czynienia w naszym kraju bywa różnie rozumiana. Spotykamy dwie główne przeciwstawne jej interpretacje.

Według pierwszej, to, co widzimy, to zjawiska w pewnym sensie naturalne.Przecież jesteśmy krajem, w którym ciągle jeszcze dokonują się wielkie zmiany społeczne i ekonomiczne. Zmiany te przynoszą wprawdzie wiele dobrego, ale ich owoce są nierówno rozłożone w społeczeństwie. Trafiają przede wszystkim do rąk najbardziej aktywnych, najbardziej przedsiębiorczych - tych, którzy są motorem zmian. Ale nie tylko. Korzystają na nich również ludzie sprytni i przebiegli; tacy, którzy "potrafią się urządzić". Tego niestety nie da się uniknąć. Nie można też uniknąć niezadowolenia wielu obywateli rozgoryczonych tym, że jeszcze na zmianie nie zyskali, lub zyskali mniej niż się spodziewali. Albo zyskali mniej niż inni. Tym nastrojom nie można się dziwić, bo jest to nieuchronny koszt wielkiej zmiany. Z pewnością, owoce zmian trafiać będą stopniowo do coraz szerszych kręgów społeczeństwa i to zmieni nastroje. Trzeba tylko wykazać cierpliwość.

W tym kontekście przypomina się znana opowieść zapisana w Wielkiej Księdze przedstawiającej prototypowe doświadczenia ludzkości - opowieść o wędrówce Narodu Wybranego do Ziemi Obiecanej. Jak pamiętamy, w trakcie tej długiej, pełnej cierpień i trudów wędrówki, pojawiały się wśród ludu nastroje niecierpliwości i zwątpienia. Pojawiały się też próby buntu. Wszakże marsz mógł być dalej kontynuowany, ponieważ przywódcy umieli poradzić sobie z tymi nastrojami. Głównym więc morałem z tej opowieści jest wezwanie do rządzących elit, aby kontynuowały marsz nie zrażając się napotykanymi oporami. Oczywiście, przydałby się nam Mojżesz, który potrafiłby zapanować nad niezadowoleniem ludu.

Jest wszakże i druga interpretacja. Wychodzi ona z założenia, że nie jesteśmy narodem wybranym, że żaden Jahwe nigdy nie zobowiązał się, że doprowadzi nas do Ziemi Obiecanej. Takie obietnice składali wprawdzie różni prorocy, ale nie jest pewne, czy byli do tego przez Jahwe upoważnieni. Tak więc według tej drugiej interpretacji, to jaką drogą idziemy i dokąd uda nam się dojść nie jest zapisane w księgach, nie jest przesądzone. Wcale nie można wykluczyć, że zajdziemy na manowce.

Wyrażając to stanowisko językiem bardziej dosłownym można powiedzieć, że według tej interpretacji jest sprawą otwartą, czy procesy ekonomiczne, społeczne, polityczne, które zostały uruchomione w rezultacie dokonanej transformacji rzeczywiście będą przyczyniały się do pomnażania pomyślności ogólnej, czy też doprowadzą do petryfikacji głębokich różnic społecznych, do trwałego podziału na mniejszość tych, którzy korzystać będą z wszelkich dobrodziejstw wolności politycznej i ekonomicznej oraz większość, która do dobrodziejstw tych nie będzie miała dostępu.

Przyglądając się rzeczywistości współczesnego świata możemy przekonać się, że ten drugi scenariusz nie jest nieprawdopodobny. Są kraje, które wprowadziły u siebie demokrację, ale nie zapewniły pokoju społecznego. Co raz dochodzi w nich do gwałtownych, nieraz krwawych zderzeń, lub przewrotów i przejmowania władzy przez siły antydemokratyczne. Czy mamy gwarancje, że w Polsce takie siły nie mogą zdobyć przewagi? Wprawdzie nasze członkostwo w Unii Europejskiej tworzy dodatkowe zabezpieczenia przed takim obrotem rzeczy, ale nie wiadomo, jak dobre są te zabezpieczenia.

Obserwacja współczesnego świata wskazuje także, że zasady gospodarki kapitalistycznej zapewniły wielu krajom szybki rozwój cywilizacyjny i pomyślność większości ich obywateli. Jest jednakże niemało takich, w których mimo kapitalizmu nędza jest zjawiskiem endemicznym, a konflikty klasowe doprowadzają do zbrojnych konfrontacji.

Konstatacje tego rodzaju każą z wielkim sceptycyzmem podchodzić do tez, sugerowanych przed poważnych autorów, że dla raz obranej drogi nie ma i nie może być alternatyw.

Niezależnie od tego, która z przedstawionych tu interpretacji naszych problemów wydać się może Państwu bliższa prawdy i jedna i druga stawiają na porządku dziennym problem przywództwa. Od niego bowiem może w dużej mierze zależeć, czy uda nam się uporać z nastrojami niepewności i rozczarowania lub też czy uda nam się znaleźć lepszą drogę.

Znaczenie przywództwa

Być może stwierdzenie o ważności przywództwa zabrzmi dla kogoś z państwa fałszywie i anachronicznie, bo idea taka kojarzy się z porządkiem autorytarnym. Czyż nie powinno się zakładać, że w demokracji główny potencjał naprawy kryje się w samym społeczeństwie?

Przypomnę więc rolę, jaką w krajach demokratycznych odegrali tacy przywódcy jak Franklin Roosvelt, Konrad Adenauer, Charles De Gaulle, Margaret Thacher. Wobec ewentualnego zastrzeżenia, że są to przykłady z minionej epoki dodam, że dzisiaj w Stanach Zjednoczonych prowadzi się poważne dyskusje nad przywództwem G. W. Busha.

Przykłady, które przytoczyłem akcentowały rolę pojedynczych osób - szefów państw. Ale w demokracjach rzeczywiste przywództwo sprawowane jest przez znacznie szersze kręgi ludzi. A przy tym, o rezultatach decydują nie tylko elity rządzące, ale także ugrupowania opozycyjne i ich kierownictwa. Elegancka formuła używana w Anglii w odniesieniu do opozycji -gdzie mówi się o Opozycji Jej Królewskiej Mości - nie jest jedynie gestem uprzejmości. Wyraża fakt, że i partia rządząca i partie opozycyjne są częścią tej samej całości i w trosce o tę całość muszą się ze sobą współdziałać.

Odpowiedzialność za przywództwo, choć spoczywa przede wszystkim na politykach, ale się do nich nie ogranicza. Obejmuje też dziennikarzy, którzy wywierają istotny wpływ na formowanie obrazu naszego kraju w umysłach obywateli i oddziaływują na kierunek prowadzonej polityki. Obejmuje organizatorów życia gospodarczego, którzy współkształtują rzeczywistość ekonomiczną i społeczną naszego kraju. Obejmuje wybitne autorytety z dziedziny prawa, bo od nich zależy w niemałym stopniu funkcjonowanie instytucji wymiaru sprawiedliwości. Nie pretenduję tu do sporządzenia wyczerpującej listy ról przywódczych w naszym kraju. Chcę natomiast dać wyraz przekonaniu, że ogromna większość uczestników dzisiejszego spotkania, to osoby, które właśnie te role pełnią. To od nich, czy raczej od Was, proszę Szanowne Panie i Panów - zależy, w bardzo znacznej mierze, nasz wspólny los.

Warunkiem skutecznego przywództwa jest umiejętność zrealizowania trzech głównych zadań takich jak:

Praktyczna realizacja tych zadań nie jest łatwa. W praktyce politycznej formułowanie celów programowych bywa nieraz sprowadzane do poszukiwania zręcznych haseł, które mają upiększyć wizerunek własnego ugrupowania w oczach publiczności. Lekceważy się fakt, że ma to być wskazanie kluczowych problemów społecznych i zobowiązanie grup przywódczych do ich rozwiązywania.

Spotyka się też praktykę formułowania bardzo doniosłych celów programowych w kategoriach negatywnych. Przedstawiają one co trzeba stracić, aby uniknąć jeszcze gorszej straty. Wszakże trudno zdobyć społeczną aprobatę, jeśli nie potrafimy ukazać, że stan, do którego zmierzamy ma być lepszy od dzisiejszego.

Wielkie cele programowe mogą się powieść tylko wtedy, jeżeli uzyskają poparcie wielu różnych sił. Takie poparcie można uzyskać wtedy, kiedy idee programowe uwzględniają szeroki zakres perspektyw obecnych w głównych segmentach elit. A więc program musi być czymś więcej, niż prezentacją wąskiej partyjnej perspektywy. U nas nagminnie spotykamy się z tendencją do podejmowania celów, które nie przekraczają horyzontu jednego ugrupowania, a czasami nawet jednego tylko ministra.

Cele programowe muszą być efektywnie komunikowane społeczeństwu i w kontakcie z nim realizowane. Dlatego konieczne jest współdziałanie z liderami opinii publicznej, a przed wszystkim z mediami. Idea współdziałania układu politycznego z mediami może u wielu z Państwa wzbudzić zastrzeżenia. Panuje przecież przekonanie, że główną czy jedyną misją mediów jest patrzenie na ręce politykom i tropienie ich nieprawości. To jednostronne ujęcie tej funkcji. Media współtworzą obraz rzeczywistości politycznej kraju. Tworząc ten obraz wywierają istotny wpływ na to, czy i jakie przedsięwzięcia polityczne mogą się udać.

Celów programowych nie da się zrealizować, jeżeli nie zbierze się dostatecznie dużego grona kompetentnych ludzi gotowych poświęcić im swoją energie i inteligencję. Jeżeli ekipa realizatorów dobierana będzie według innych kryteriów, to całe przedsięwzięcie czeka klęska.

Szanowni Państwo! Pragnę przypomnieć, że w Trzeciej Rzeczpospolitej są przykłady skutecznego przywództwa. Takim przykładem jest pierwszy okres rządów Premiera Tadeusza Mazowieckiego - do czasu wojny na górze. Jest nim także wielkie przedsięwzięcie wprowadzenia Polski do Unii Europejskiej. Są też inne. Dlatego sądzę, że mimo wszystko mogę zakończyć swoje wystąpienie optymistycznym akcentem tezą, że nasz kraj stać na skuteczne przywództwo.

Podkreślenia zielone od redakcji.



Home 1 strona               Powrót Powrót               Góra strony Góra strony               Adres - Telefon - Faks - E-mail Napisz do nas