Piotr Sztompka
Dla socjologa ustrój to nie tylko system instytucji - politycznych, prawnych, ekonomicznych - ale także, a może przede wszystkim działania ludzi - indywidualne i zbiorowe - podejmowane w ramach instytucjonalnych. Instytucje to tylko konstrukcja, architektura gmachu, w którym toczy się życie społeczne. Aby gmach ustrojowy nie pozostawał pustym szkieletem, instytucjom muszą odpowiadać społeczne praktyki. A te zależą od tego, jakimi motywacjami i jakimi zasobami dysponują, obywatele, mieszkańcy budynku.
W 1989 roku dokonała się w Polsce rewolucja ustrojowa. Nowy ustrój zbudowany został na trzech filarach w radykalnej opozycji do zasad ustrojowych realnego socjalizmu:
- na filarze demokratycznej polityki w miejsce autokratycznej monopartyjności
- na filarze rynkowej, kapitalistycznej gospodarki, w miejsce centralnego planowania
- na filarze otwartej, pluralistycznej kultury, w miejsce dogmatycznej i restryktywnej kontroli myśli.
Kilkuletnia konstrukcja ustroju zamknięta została uchwaleniem konstytucji III Republiki. Ale instytucie to dopiero połowa rewolucji. Druga to ludzie. Pojawiło się nowe i bardziej długotermionowe zadanie - przekształcenia homo sovieticus w obywatela demokratycznego, rynkowego, wolnego kraju.
Słynne jest zdanie, które wypowiedział pod koniec XIX wieku po zjednoczeniu Włoch jeden z ówczesnych polityków: "Zbudowaliśmy Włochy, teraz trzeba stworzyć Włochów". Takie samo zadanie stanęło przed nami w toku transformacji ustrojowej. Trzeba było stworzyć nowych obywateli, wykształcić wśród nich nowe "odruchy serca".
Twierdzę, że burzliwa historia 14 lat transformacji - niepowodzenia, frustracje blokady na jej drodze - wynikają nie z wadliwości konstrukcji ustrojowej, nie z braków instytucji, ale z niedostatków czynnika ludzkiego. Nie trzeba budować od początku IV Rzeczpospolitej. Wystarczy zaludnić gmach III Rzeczpospolitej prawdziwymi godnymi tego miana obywatelami.
- Nie ma bowiem demokracji bez demokratów, a więc obywateli przenikniętych demokratycznym etosem, pragnących i mogących realizować demokratyczne wartości.
- Nie ma kapitalizmu bez kapitalistów przenikniętych etosem przedsiębiorczości i konkurencji, chcących i mogących realizować wartości kapitalistyczne.
- Nie ma pluralizmu i otwartości w kulturze bez otwartych, oświeconych, krytycznych i tolerancyjnych uczestników życia kulturalnego.
Sumę tych wartości, które stanowią niezbędny wymóg funkcjonalny instytucji, ów fundament aksjologiczny ustroju, określę jako kompetencję ustrojową.
Na to, aby podstawowe dla ustroju wartości zakorzeniły się i ujawniły w ludzkich działaniach, konieczne są dwa warunki:
- Aby ludzie chcieli działać zgodnie z nimi, a więc aby zinternalizowali je jako oczywiste, naturalne motywacje.
- Aby mogli takie wartości realizować w praktyce, a więc aby dysponowali zasobami, pozwalającymi wcielać te motywacje w życie.
Twierdzę, że nasze kłopoty wynikają przede wszystkim z braków kompetencji ustrojowej. Konieczne dla funkcjonowania ustroju motywacje nie mogły się w pełni wytworzyć z dwóch powodów.
Pierwszy to endemiczna, odradzająca się stale trauma społeczna, a drugi to niedokończona rewolucja.
Oba czynniki prowadzą do dezorientacji aksjologicznej i normatywnej, stanu pewnego chaosu w świecie wartości, który francuski klasyk socjologii Emile Durkheim określał mianem anomii. Dlatego ludzie często nie chcą działać tak jak działać powinni zgodnie z wymogami ustrojowych instytucji.
A z kolei, gdy nawet chcą to często nie mogą z powodów, które określę jako deficyty kapitału w szerokim sensie tego słowa, czyli braki zasobów niezbędnych dla skutecznego działania. Zanalizujmy te trzy sprawy po kolei: traumę społeczną, niedokończoną rewolucję i deficyt kapitałowy.
Fundamentalne dla ustroju wartości nie mogły się szybko zakorzenić jako naturalne motywacje ponieważ były diametralnie, biegunowo przeciwne wobec tego czego nauczyła nas nasza trudna narodowa historia. Inne zgoła motywacje odziedziczyliśmy z polskiego zacofania, peryferyjności w Europie, plebejskiego rodowodu, Sarmatyzmu, dramatu rozbiorów, tragedii wojny i okupacji, a w najbliższej czasowo skali - z półwiecza realnego socjalizmu. To była długa i mocna lekcja ustrojowej niekompetencji. Zauważali to wielcy, patriotyczni krytycy polskiego narodu od Andrzeja Frycza Modrzewskiego, Księdza Piotra Skargi do Cypriana Kamila Norwida.
Ale być może największe spustoszenia uczynił realny socjalizm. Bowiem czasem nawet wbrew własnej ideologii wytwarzał wartości i postawy zupełnie przeciwstawne tym, na których miało się oprzeć państwo po roku 1989.
A więc na przykład w wymiarze ekonomicznym lansował egalitaryzm zamiast merytokracji, bezpieczeństwo zamiast ryzyka, przystosowanie zamiast innowacyjności, opiekuńczość i roszczeniowość zamiast polegania na sobie, małą stablizację zamiast sukcesu.
W wymiarze politycznym z kolei - bierność i apatię zamiast obywatelskiego uczestnictwa, brak poszanowania prawa zamiast legalizmu, afirmację prywatności i dystansu wobec państwa zamiast lojalności obywatelskiej.
Wreszcie w wymiarze kulturowym - kolektywizm zamiast indywidualizmu, oportunizm i konformizm zamiast krytycyzmu, kseonofobię, zamiast otwartości i tolerancji wobec innych niż my.
To, że niemal z dnia na dzień w 1989 roku pojawił się imperatyw stosowania nowych, niezgodnych z dotychczasowym doświadczeniem wartości, przyniosło traumę inicjalną. Ale po niej pojawiła się zaraz trauma wtórna związana z nieuchronnymi, choć niezamierzonymi i nieprzewidzianymi skutkami reform ustrojowych - bezrobociem, spadkiem dochodów realnych, pogorszeniem stanu bezpieczeństwa itp. Z kolei subiektywne błędy, niekompetencja, a z czasem rosnący egoizm, frakcyjność, amoralność elit politycznych przyniosły traumę trzeciego stopnia, i wreszcie pewne traumatyczne efekty, traumę czwartego stopnia przynieść może akcesja do Unii Europejskiej.
Szok przełomu, szok reform, szok elit i szok integracji rodzą stan stale się reprodukującej traumy. Symptomy tej społecznej choroby to przede wszystkim brak zaufania do instytucji, do ustroju, rosnące w pewnych środowiskach nastroje nostalgiczne wobec przeszłości, rezygnacja i wycofanie z aktywnego uczestnictwa obywatelskiego. Wszystko razem blokuje kształtowanie proustrojowych motywacji.
Ale pogarsza jeszcze sytuację czynnik drugi: niedokończona rewolucja. Trwanie reliktów dawnego ustroju oznacza bowiem podtrzymywanie dawnych wartości, petryfikowanie dawnych wzorów, a równocześnie przez zderzenie z wzorami nowymi, pogłębia chaos normatywny, dezorientację aksjologiczną czy anomię. To tak jakby na jednym boisku obowiązywały różne reguły gry, jakby grano równocześnie w futbol i rugby. Mówiąc o niedokończonej rewolucji mam na myśli przede wszystkim cztery sprawy:
- Częściową tylko prywatyzację sektora państwowego, a także niepełną restytucję mienia prywatnego.
- Nadmierną centralizację władzy, upartyjnienie państwa i upaństwowienie samorządności
- Dążenia do upartyjnienia i upaństwowienia także rządu dusz, przez kontrolę mediów publicznych.
- Przerost biurokracji na wszystkich szczeblach administracyjnych.
Efektem jest uparte trwanie w świadomości społecznej pewnego archaicznego już zbioru wartości, który nazwę syndromem niedokończnonej rewolucji. Roszczeniowość, egalitaryzm, opiekuńczość, nacisk na bezpieczeństwo socjalne, rosnąca alienacja wobec państwa, afirmacja egoistycznej prywatności i obojętność na sprawy publiczne - to główne efekty tego socjalizującego wpływu archaicznych już instytucji.
Powtórzmy, trauma społeczna i niedokończona rewolucja to powody, dla których obywatele często nie chcą działać zgodnie z wymaganiami nowych instytucji - demokratycznych, rynkowych, kulturowych. Z jednej strony napotykają blokady akceptacji i internalizacji wartości nowych, a z drugiej są ciągle pod presją wartości dawnych. Ale aby motywacje przerodziły się w działanie, praktykę społeczną potrzebne są nie tylko motywacje, trzeba mieć także niezbędne zasoby, trzeba nie tylko chcieć ale móc działać po nowemu.
Zasoby takie, które można uruchomić w działaniu i wówczas będą się pomnażać, przynosić efekty, realizować aspiracje - określę ogólnym mianem kapitału. Na ogół skupiamy uwagę na kapitale ekonomicznym finansowym. Ostatnio obsesyjnie martwimy się stanem kapitału finansowego, deficytem budżetowym państwa. Nie lekceważąc tej sprawy twierdzę, że nie można zapominać o bilansie innych rodzajów kapitału, jakim dysponuje społeczeństwo. Spróbujmy dokonać krótkiego bilansu tych innych odmian kapitału. Czym dysponujemy w 14 roku transformacji?
- Za rosnącą naszą siłę i znak nadziei uważam kapitał intelektualny czy edukacyjny. Pęd do wiedzy, boom edukacyjny, czterokrotne zwiększenie liczby studentów, osiągnięcie przyzwoitego, europejskiego poziomu scholaryzacji - to dla mnie najwspanialsze sprawy, które nam się przytrafiły. Mówię, "przytrafiły" ponieważ są efektem przede wszystkim mobilizacji oddolnej, spontanicznej, obywatelskiej, a jak dotąd minimalnej tylko pomocy państwa.
- Druga postać kapitału - kulturowy czy cywilizacyjny, przedstawia się ambiwalentnie. Niewątpliwie podnosi się' cywilizacyjny poziom życia, jakość konsumpcji, wyposażenia technicznego, opcji spędzania wolnego czasu. Równocześnie jednak ofensywa kultury masowej i jej komercjalizacja, doprowadziła do degradacji kultury wysokiej, zepchnięcia produktów artystycznych na poziom niskiego wspólnego mianownika. A równocześnie w sferze obyczajowej rozpleniło się ponad wcześniejsze miary agresywne chamstwo, które z dawnego rynsztoka weszło także na salony i trybuny parlamentarne.
- Kapitał społeczny, więzi obywatelskie, wspólnotowe tak niezwykle silne w okresie pierwszej "Solidarności", uległy niestety ogromnej degradacji. W miejsce wspólnoty uniwersalnej pojawiły się wąskie wspólnoty partykularnych interesów, to, co angielski antropolog społeczny Edward Banfield nazwał "amoralnym familizmem", a Adam Michnik "republiką kolesiów", a co w skrajnej patologicznej formie przybrało postać układów klientelistycznych, czy mafijnych.
- Kapitał moralny jest w stanie zapaści. Życie codzienne przenika korupcja, za kulisami władzy ujawniają się raz po raz gorszące afery, autorytet państwa uległ niemal kompletnej erozji. Więzi moralne: zaufanie, lojalność, współczucie są bardzo słabe. Altruizm w masowej skali znajduje ujście jedynie w momentach spektakularnych akcji w rodzaju "Wielkiej orkiestry świątecznej pomocy".
- Kapitał obywatelski, ciągle przeniknięty jest ideą konfrontacji "my" i "Oni", naród i Państwo. Zduszony przez centralizację, biurokratyzację i upartyjnienie potencjał samorządowy nie ma wielu szans autentycznej realizacji. A równocześnie odziedziczona po epoce Solidarności logika kontestacji i obywatelskiego nieposłuszeństwa przybiera coraz bardziej agresywne formy i służy coraz bardziej partykularnym, grupowym interesom z beztroskim ignorowaniem interesu społecznego.
Żyjemy więc w świecie deficytu. Nie tylko owego deficytu budżetowego, ale co gorsza także deficytu demokratycznego, deficytu przywództwa, deficytu cywilizacyjnego, deficytu moralnego, deficytu obywatelskiego.
Kondycja tkanki społecznej, ludzkiej - tej niezbędnej zawartości instytucji ustrojowych, nie przedstawia się więc w moim przekonaniu dobrze. Ale diagnoza, nawet najostrzejsza to już krok w stronę terapii. Jak pisał kiedyś Stanisław Ossowski, życie społeczne to taka dziwna dziedzina rzeczywistości, której losy zależą od tego, co się o niej myśli. Co wynika z przedstawionej diagnozy?
Jakie kierunki terapii, jakie rokowania, jakie znaki nadziei?
- Pierwszy znak nadziei to sam fakt, że taka debata odbywa się dziś w Pałacu Prezydenckim. To logiczny efekt postępującej od pewnego już czasu, coraz intensywniejszej dyskusji wokół kwestii moralnych, degradacji elit politycznych, korupcji, spadku zaufania do państwa. Zmobilizowanie jeszcze szerszej refleksji społecznej nad naszym społeczeństwem, jego przypadłościami i szansami, to sprawa najwyższej wagi. Społeczna autorefleksja, samowiedza to
- Ale są i bardziej szczegółowe kierunki działania. Jeśli przedstawiona w moim referacie argumentacja jest trafna, to trzeba sprawić, aby ludzie zechcieli i aby coraz pełniej mogli wypełniać treścią społecznej praktyki ramy ustrojowych instytucji. Chodzi więc o znoszenie blokad związanych z traumą, dokończenie rewolucji i zmniejszanie deficytów kapitałowych. W moim przekonaniu rysuje się 10 takich najważniejszych kierunków działania, taki mój prywatny dekalog, który poddaję pod dyskusję:
- Aktywne wspomożenie oddolnego zrywu edukacyjnego. Podjęcie nie tylko deklaratywnej, ale autentycznej polityki pro-edukacyjnej i pro-naukowej. Tu akurat - jak mówią ekonomiści - stopa zwrotu już uruchomionego kapitału może się okazać największa.
- Mecenat państwowy i promowanie wysokiej kultury, która niesie wartości moralne, obyczajowe, stanowi antidotum wobec prymitywizmu, prowincjonalizmu i chamstwa.
- Odrodzenie zainteresowania sprawami publicznymi i przywrócenie ogólnospołecznej solidarności, poprzez nakreślenie wyraźnej, ambitnej godnej naszego społeczeństwa wizji przyszłości na okres co najmniej najbliższego półwiecza.
- Promowanie młodzieży, jej zawodowego awansu, cywilizacyjnej emancypacji, aktywne wspieranie wymiany elit politycznych. Rewolucja będzie ukończona dopiero, gdy z kręgów władzy odejdą zarówno mentalni dziedzice ancien regime's jak i dawni rewolucjoniści, a na ich miejsce przyjdą młodzi obywatele ukształtowani już w porewolucyjnych, nowych czasach.
- Odpolitycznienie i odpartyjnienie polityki, oraz rekrutacja elit kierowana nie lojalnością grupową, czy frakcyjną lecz kompetencjami fachowymi i moralnymi, ideałem służby obywatelskiej a nie prywaty i partykularyzmu.
- Odblokowanie potencjału samorządności, uczestnictwa oddolnego, przez decentralizację państwa i przekazanie w dół zarówno środków jak i odpowiedzialności.
- Zmniejszanie barier biurokratycznych i fiskalnych dla przedsiębiorczości, innowacyjności, inicjatywy gospodarczej, uproszczenie systemu podatkowego.
- Dokończenie prywatyzacji i restytucji mienia. Oznacza to m.in. przeprowadzenie do końca restrukturyzacji sektora państwowego i zniesienie przywilejów niektórych grup pracowniczych odbieranych jako niesprawiedliwe i obciążających całe społeczeństwo.
- Zagwarantowanie autonomii i brak politycznych ingerencji w sferę obiegu myśli, w tym swoboda mediów.
- Zdeterminowana i konsekwentna walka z korupcją, strukturami mafijnymi, układami pesonalnymi na styku biznesu i polityki, oczyszczenie szeregów elity, a więc bezwzględna eliminacja tych, którzy z uwagi na status społeczny mają obowiązek stanowić wzory moralne, a stają się zaczynem powszechnej demoralizacji.
- Tyle kierunków działania. Wróćmy do znaków nadziei. Drugi z nich widzę w tym, że żaden z moich dziesięciu postulatów nie jest odkrywczy, lecz funkcjonuje już w kręgu debaty publicznej, a także w programach i propozycjach partii politycznych spod różnych sztandarów. To wszystko jest już coraz pełniej uświadamiane, a więc ma szansę i na realizację.
- Trzecia moja nadzieja to młodzież. Dokonuje się wymiana
pokoleniowa. Moi dzisiejsi studenci są inni niż ci sprzed piętnastu lat. Inni zdecydowanie na lepsze. Wierzę, że skuteczniej niż my podejmą wyzwanie i poprowadzą do przodu sztafetę ustrojowej rewolucji.
- Nadzieja czwarta, o której wspominam dopiero teraz, bo logika referatu wymagała skupienia się na sprawach wewnętrznych, to nadchodzący akces do Unii Europejskiej. Z jednej strony można liczyć na to, że członkostwo w Unii wymusi dokończenie rewolucji, pozbycie się anachronicznych reliktów dawnego systemu, wyznaczy wysokie standardy gospodarcze, polityczne, prawne i cywilizacyjne pozwalające wzbogacić zasoby kapitałowe, zmniejszyć rozmaite formy deficytu. A z drugiej strony członkostwo w mocno zakorzenionym, skutecznym systemie demokratyczno-rynkowym wyzwoli klimat pewności, stabilności, przewidywalności, tak niezbędny dla przywrócenie optymizmu i zaufania, a więc ograniczy symptomy traumy.
Kiedy obywatele dostrzegą i zrozumieją, że droga na zachód do Europy i ostateczna ucieczka z objęć Azji to dla Polski nowa wielka historyczna szansa, wówczas łatwiej będzie o nowy społeczny zryw dla przezwyciężenia trapiących nas obecnie społecznych dylematów. Obywatele, mówiąc słowami poety "zechcą chcieć", a wyzwolony z deficytów system ustrojowy otworzy im szanse sensownego działania.