Powrót | 1 strona Forum | Zarządzanie | Eksport | Linki | Autorzy Kontakt Szukaj |
|
Powrót |
|
Przemówienia Prezydenta. |
Konferencja pt. "Strategia integracyjna z Unią Europejską na okres poakcesyjny: 2004 - 2015" w Pałacu Prezydenckim.
Początek konferencji
Zakończenie konferencji
Początek konferencji.
Witam w Pałacu Prezydenckim. Cieszę się ogromnie, że znowu mam zaszczyt gościć uczestników konferencji, której celem jest szukanie odpowiedzi na pytania o polskie perspektywy. Z satysfakcją przyjmuję fakt, że podjęty przed ponad rokiem wysiłek znalazł kontynuację i przypominam, że poprzednia debata, poświęcona strategii rozwoju Polski u progu XXI wieku, odbyła się także w tej sali i uporządkowała nasze ogólne myślenie o przyszłości kraju. Jestem wdzięczny, że tamta dyskusja była tak bogata jeśli chodzi o treści, wystąpienia, żałuję jednocześnie, że odzew, szczególnie medialny, nie był taki, jakiego oczekiwałem. Ale dzisiaj spotykamy się na temat jeszcze bardziej istotny, bowiem dotyczący strategii na lata 2004-2015, czyli na okres po przystąpieniu do Unii Europejskiej.
Chcę podkreślić, że to, o czym będziemy tutaj mówić nie jest futurologią, jest dyskusją o przyszłości, ale przyszłości bardzo nieodległej, którą właściwie można już odczuwać w powietrzu, która jest na wyciągnięcie dłoni. Polska będzie w Unii Europejskiej - głęboko w to wierzę, niezależnie od wszystkich trudności, jakie przyjdzie nam jeszcze pokonać. I dlatego inicjatywę podjęcia przez Komitet Prognoz "Polska 2000 Plus" tych zagadnień, przyjąłem nie tylko zadowoleniem, ale także z nadzieją, że uda nam się wokół tych spraw wywołać zainteresowanie i debatę. Będziemy rozmawiać przede wszystkim o konsekwencjach bardzo rychłego przystąpienia Polski do Unii. Nie możemy tej debaty odkładać na później. W przypadku procesów tak historycznych jak ten spóźnień się nie usprawiedliwia. Pozycja Polski w zjednoczonej Europie zależeć będzie przede wszystkim od tego, jak szybko uda się nam sprostać nowym wyzwaniom, takim które przed nami: naukowym, gospodarczym, technologicznym i społecznym. W jakim stylu "dotrzemy" się z unijnymi strukturami. Będziemy do tych wyzwań tym lepiej przygotowani, im prędzej zaczniemy o tym mówić, myśleć i działać. Tymi sprawami zajmujemy się już od wielu miesięcy w ramach powołanej przeze mnie Grupy Refleksyjnej, z udziałem wybitnych, polskich polityków i ekspertów. Dorobek wymiany poglądów tej grupy oceniam bardzo wysoko i chcę w tym gronie również serdecznie powitać członków Grupy Refleksyjnej, którzy będą uczestniczyć w dyskusji.
Chcemy, by Polska była w Unii Europejskiej krajem liczącym się i aktywnym, by nasze członkostwo pozwoliło wykorzystać nowe możliwości zarówno na poziomie państwa, regionu, jak i zwykłego obywatela. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jeszcze nigdy nowe kraje członkowskie nie przystępowały do Unii tak silnie zintegrowanej i obejmującej tak szeroki zakres kompetencji. Wiemy, że dołączamy do grupy państw, która nieustannie się rozwija, która stawia sobie nowe cele i wymagania. Wiemy również, że finalizujemy proces rozszerzenia w momencie, w którym sama Unia prowadzi debatę o sprawach fundamentalnych: o swojej istocie, roli na kolejne lata i przyszłym kształcie instytucjonalnym. Odbywający się Konwent w sprawie Przyszłości UE nie miał do tej pory precedensu, także dlatego, że do pracy w nim zostali zaproszeni przedstawiciele krajów kandydujących. Uczestniczą w nim przedstawiciele Sejmu, Senatu i rządu. Chciałbym, aby i ich głos był w tej dyskusji słyszalny i żebyśmy wykorzystali tę wiedzę, którą to grono zebrało w ciągu dotychczasowych prac. Myśląc o przyszłości musimy zastanowić się, jak Polska będzie uczestniczyła w tym właśnie projekcie europejskim. Dlatego też - zdając sobie oczywiście sprawę, że akcesja będzie naszym wielkim historycznym osiągnięciem, ukoronowaniem wysiłków ostatnich kilkunastu lat - Polska musi jak najlepiej przygotować się, musi wykorzystać to wszystko, co do tej pory osiągnęliśmy, ale także dokonać kolejnych postępów. Bez dojrzałego i naukowego wręcz przygotowania się do członkostwa, nasza obecność w Unii nie będzie na miarę naszego potencjału i nie wykorzystamy tych wszystkich szans, które są przed nami. To jest intencją dzisiejszego i jutrzejszego spotkania.
Przyjęte w negocjacjach rozwiązania instytucjonalne zapewniają Polsce w rozszerzonej wspólnocie godne i odpowiadające naszym aspiracjom i potencjałowi miejsce. 27 głosów w Radzie, 50 deputowanych w Parlamencie Europejskim gwarantuje, że polski głos będzie wyraźnie słyszalny. Musimy zastanowić się, jak najlepiej wykorzystać go zgodnie z polską racją stanu, ale przyczyniając się jednocześnie do rozwoju i wzmocnienia Unii. Ze względu na położenie geograficzne, doświadczenia historyczne, a także dobrą znajomość realiów politycznych i gospodarczych w Rosji, na Ukrainie i Białorusi, Polska po przystąpieniu do UE może odgrywać ważną rolę w kształtowaniu polityki wobec naszych wschodnich sąsiadów. Możemy i powinniśmy mieć wkład w ożywienie współpracy Unii z tymi krajami. W interesie tak Polski, jak i naszych unijnych partnerów, leży budowanie Europy, która nie będzie z góry wykluczać żadnego z państw.
Członkostwo Polski w Unii Europejskiej to także szansa dla polskiej gospodarki. Stworzy możliwości długofalowego i stabilnego rozwoju oraz pełnego wykorzystania atutów i potencjału polskich przedsiębiorstw. Nasze członkostwo będzie źródłem cennych impulsów rozwojowych, inwestycji, awansu cywilizacyjnego naszego kraju. Musimy podjąć energiczne działania przygotowawcze, żeby z tej szansy skorzystać. Przygotowania na poziomie państw, regionów - tak, ale także i przedsiębiorstw. Niepokojąco w tym kontekście przedstawiają się wyniki badań Zrzeszenia Europejskich Izb Gospodarczych, w których 49 procent przedsiębiorców z 12 państw kandydujących przyznało, że jeszcze nie rozpoczęło przygotowań do członkostwa, a tylko jeden na dziesięciu uważa, że jego firma będzie gotowa sprostać unijnej konkurencji po 2004 roku.
Musimy przy tym pamiętać, że gospodarka europejska - mimo wszystkich kłopotów - rozwija się, nie stoi w miejscu, a więc nasze przygotowania to jest ciągle pogoń za uciekającym celem. W marcu 2000 roku w Lizbonie państwa członkowskie zobowiązały się podjąć kompleksowe działania zmierzające do przekształcenia, do 2010 roku, gospodarki unijnej w najbardziej konkurencyjną, opartą na wiedzy i innowacji, gospodarkę światową. Już dla obecnych członków Unii Europejskiej oznacza to podjęcie ambitnych działań w takich dziedzinach, jak liberalizacja rynków energetycznych, zwiększenie poziomu zatrudnienia, znaczące zwiększenie nakładów na naukę, badania i edukację. Zdajemy sobie sprawę z tego, że osiągnięcie celów zdefiniowanych w strategii lizbońskiej, jeszcze przez wiele lat niestety będzie poza zasięgiem Polski i innych krajów kandydujących. Wielkim wyzwaniem będzie osiągnięcie obecnych standardów w konkurencyjności gospodarki, rozwoju technologii informacyjnych i komunikacyjnych, strukturze zatrudnienia. Istotne jest jednak to, że już na przedakcesyjnym etapie państwa kandydujące zostały objęte strategią lizbońską i mogą bezpośrednio uczestniczyć w jej realizacji. Dobrym przykładem jest m.in. program eEurope Plus, realizowany przez państwa kandydujące na wzór rozwiązań przyjętych w krajach Unii, którego celem jest upowszechnianie najnowocześniejszych technologii informacyjnych i komunikacyjnych w gospodarce, nauce, edukacji i administracji.
Wykorzystanie impulsów rozwojowych, wynikających z członkostwa w Unii Europejskiej, będzie w dużej mierze zależne od realizacji Narodowego Planu Rozwoju. Obejmie on pierwsze - od 2004 do 2006 roku - lata po akcesji. Priorytetowe zadania Planu, przygotowywanego obecnie przez rząd, dotyczą poprawy konkurencyjności gospodarki, inwestowania w zasoby ludzkie oraz w rozwój terenów wiejskich. Na te trzy obszary planuje się przeznaczyć 55 procent ogółu środków dostępnych w ramach pomocy strukturalnej. Nie mam wątpliwości, że w takim katalogu "najpilniejszych spraw" powinny znaleźć się również: rozwój społeczeństwa informacyjnego oraz bardziej aktywne wspieranie edukacji i nauki. Bez zwiększania dostępu do najnowocześniejszych technologii informacyjnych, otwartego systemu edukacji, usprawnienia systemu organizacji i finansowania nauki, nie tylko nie stworzymy tak potrzebnych nam dodatkowych impulsów rozwojowych, lecz także nie będziemy w stanie wykorzystać tych, które wiązać się będą z naszą obecnością w UE.
Musimy zainteresować się ludźmi młodymi. To jest być może największy kapitał, jakim dysponujemy w naszym procesie i dostosowawczym, i w późniejszej obecności w Unii Europejskiej. Jest bardzo wiele dowodów na to, że młodzi Polacy potrafią współzawodniczyć ze swoimi rówieśnikami z państw europejskich - nie mówię tutaj o piłce nożnej. Kilka tygodni temu warszawscy licealiści wygrali prestiżowy Międzynarodowy Turniej Młodych Fizyków. Przed kilkoma dniami w tej sali wręczałem nagrody laureatom finału drugiej edycji konkursu "EuroSzkoła w Internecie", w którym uczestniczyło blisko 400 szkół z całej Polski. Pod hasłem "Unia Europejska - przybliż innym", powstało 400 witryn o tematyce europejskiej, każda prowadzona w kilku oficjalnych językach Unii. I co ciekawe, trzy pierwsze miejsca w tym konkursie zajęli uczniowie z Radomia, Nysy i Sycowa - małych miast, w których zapotrzebowanie na wiedzę europejską wydaje się znacznie większe niż w dużych aglomeracjach. Tym setkom młodych ludzi, którzy mają tyle talentu, zapału i entuzjazmu, musimy stworzyć właściwe warunki, żeby mogli dalej rozwijać swoje umiejętności. To jest wielkie wyzwanie dla naszego pokolenia, dla tu obecnych, dla tych wszystkich, którzy pracują nad polskim wejściem do Unii Europejskiej, bowiem jest to nasze zobowiązanie wobec kolejnej generacji Polek i Polaków, którzy muszą być jak najlepiej przygotowani, żeby mądrze kształtować i zbudować członkostwo Polski w Unii Europejskiej w kolejnych dekadach.
Pytanie o najważniejsze problemy do rozwiązania w okresie poakcesyjnym w latach 2004-2015 zmierza de facto do ustalenia tych czynników, od których w największym stopniu zależeć będzie rozwój gospodarczy i społeczny Polski po przystąpieniu do Unii. Warto w tym kontekście zastanowić się między innymi nad tym, jakie powinno być miejsce Polski w europejskim obszarze badawczym. Chciałoby się, by obecność w nim naszej nauki była przynajmniej proporcjonalnym odbiciem obecności Polaków w Europie. Spróbujmy się zastanowić, czy to możliwe, na ile możliwe, i co należałoby zrobić, by temu wyzwaniu sprostać. Co jeszcze - poza edukacją sprzyjającą budowie społeczeństwa informacyjnego i państwa obywatelskiego - powinno stać się przedmiotem szczególnie intensywnych, niezbędnych z punktu widzenia naszej przyszłości, badań. Rozważmy, jakie możliwości daje nam umiejętne wykorzystanie technologii informacyjnych.
Zagadnieniem o wyjątkowym znaczeniu, jest skuteczne szukanie możliwości wykorzystania potencjalnych nadwyżek podaży pracy w interesie tak Polski, jak i Unii Europejskiej. Niezwykle obfity przyrost zasobów pracy, ogromny, niespotykany nigdy wcześniej na rynku pracy przypływ ludzi młodych, znacznie lepiej wykształconych niż poprzednie pokolenia, stanowi dla polskiej gospodarki wielką szansę. Niektóre kraje europejskie odczuwają niedobór pracowników w rozmaitych zawodach i działach gospodarki. My musimy myśleć już teraz, jak najlepiej spożytkować wielkie polskie rezerwy pracy? Wiem, jak ogromne wrażenie robi na naszych rozmówcach unijnych, że w Polsce dzisiaj na studiach wyższych jest ponad 1,5 miliona, blisko 1,6 miliona ludzi. Jeżeli to się zderzy z informacją, że niektóre państwa kandydujące takie jak Słowenia mają około 2 miliony mieszkańców, Estonia podobnie, Malta - około 500 tysięcy, Cypr - 700 czy 800 tysięcy mieszkańców, to widać, że samych studentów z Polski przybywa mniej więcej tyle, co niejeden kraj kandydujący. To jest i problem, ale i nadzieja, ogromna możliwość.
Każda z kwestii będących przedmiotem tej dyskusji, ma dla przyszłości Polski znaczenie ogromne. W pewnym stopniu przychodzi nam jednak dzisiaj rozpoznawać nieznane. Mamy przesłanki do tego, by przypuszczać, w jakim kierunku potoczą się losy Polski, Europy i świata, ale przecież na tej sali nikt nie jest jasnowidzem, więc stawiając pytania, szukając na nie odpowiedzi, musimy więc czynić z jednej strony z największą ambicją znalezienia odpowiedzi, ale także i z pokorą, widząc niezdolność do przewidzenia wszystkiego, co nas spotka. Mamy szanse, są zagrożenia, ale musimy się zastanowić, co zrobić, aby Polskę w tym okresie najbliższych lat, Polskę obecną już w Unii Europejskiej, skierować nie tylko na właściwe tory, które wiodą ku pomyślnej przyszłości, ale żeby ten polski wagon był rzeczywiście mocny w składzie europejskiego pociągu.
Wizja kreślona na tak odległe lata posiada pewien walor szczególny. Ona nie ma charakteru doraźnego, a więc nie musi być związana z jakimikolwiek politycznymi kalkulacjami. To powinna być strategia na lata, w których pracować będzie w Polsce nie tylko jeden, ale kilka kolejnych parlamentów, kolejni szefowie i członkowie rządu, będą także następcy na urzędzie prezydenckim. A więc mówimy o perspektywie, która jest perspektywą rzeczywiście wspólna. I mam nadzieję, że ta świadomość będzie sprzyjała odwadze myśli, ale również będzie pozwalała stawiać śmiałe tezy i snuć plany, które wolne są od bieżących uwarunkowań, ale to nie powinno oznaczać, że są to plany czy projekty nierealne.
Chcę podziękować Polskiej Akademii Nauk, Komitetowi Prognoz "Polska 2000 Plus", a w szczególności Panu Profesorowi Leszkowi Kuźnickiemu i wszystkim jego współpracownikom, za przygotowanie podstaw dzisiejszej dyskusji. Dziękuję wszystkim uczestnikom konferencji, że zechcieli wziąć w niej udział. Liczę, że ta dyskusja będzie interesująca, owocna, że zainteresuje również dziennikarzy i opinię publiczną. Obiecuję, że podobnie tak jak przy poprzedniej konferencji, żadna myśl nie zostanie uroniona, zapiszemy to wszystko, co będzie tutaj zapowiedziane i bardzo szybko po zakończeniu konferencji opublikujemy tak, aby pomysły, oceny, opinie, projekty mogły krążyć jak najszerzej zarówno w Polsce, jak i również w innych środowiskach. Drodzy Państwo! Korzystajcie z tego szczególnego ducha miejsca, jaki panuje w tym Pałacu, niewątpliwie jak spojrzymy na historię, to genius loci jest w tym miejscu silny, czasami sprzyjał projektom znakomitym, czasami gorszym, natomiast wierzę, że nasze spotkanie może być kolejnym wykorzystaniem właśnie ducha miejsca Pałacu Prezydenckiego dla pożytku Polski, dla dobra naszego społeczeństwa, naszych rodaków, młodego pokolenia, ale także dla pożytku całej Europy, w której Polska była, jest i będzie oby jak najsilniejszym ogniwem.
Zakończenie konferencji.
Nastrój na tej sali wahał się od umiarkowanego optymizmu do głębokiego pesymizmu, nawet czarnego pesymizmu - w związku z tym moim prezydenckim zadaniem jest wnieść nieco optymizmu i to nieumiarkowanego, może nawet na wyrost, po to, żebyśmy potrafili z tych diagnoz i prognoz stworzyć programy i projekty. Dołączam się do troski, że środowiska władzy, nawet tej władzy najwyższej i nieco niższej - samorządowej, niewątpliwie nie mają skłonności do zajmowania się projektami długoterminowymi, dalekosiężnymi, prognozami wieloletnimi, a żyją sprawami codziennymi i bieżącymi. Po części tak musi być, dlatego że mamy codziennie coś do załatwienia i żaden kontrahent nie zrozumiałby, że minister, premier czy prezydent nie załatwia czegoś pilnego, ponieważ zajmuje się prognozą na rok 2015. To by było uznane za nieodpowiedzialność. Z drugiej strony świat administracji i polityki żyje pod presją kolejnych wyborów, a więc ta perspektywa się naturalnie skraca. Ciśnienie w sprawach bieżących jest bardzo duże i tu w jakimś sensie usprawiedliwiam wszystkich kolejnych ministrów i premierów, a jednocześnie mam do nich żal. Stwierdzam, że niezależnie od opcji politycznej i legitymacji partyjnej, którą noszą oraz niezależnie od tego, jaki mają tytuł zaniedbują kwestię projektów długoterminowych, działań dalekosiężnych. Może dlatego w Polsce mówimy do dzisiaj o infrastrukturze, a cieszymy się z oddania do użytku pięciu kilometrów autostrad, co przecież jest faktem wstydliwym, a nie uroczystym. Mówimy o różnicach regionalnych, a programu ich wyrównywania nie mamy. Mówimy o nakładach na naukę, a tych nakładów nie ma. Jeśli te nakłady już są, to też różnie są wykorzystywane, bo to nie jest tak, że cała nauka jest czymś jednorodnym. Mamy naukę znakomitą, średnią i też taką, która - gdyby jej nie było - to straty nie będzie.
Będę starał się, żebyśmy dorobek tej konferencji dostarczyli wszystkim, którzy podejmują w Polsce decyzje, mam nadzieję, że będą oni tym zainteresowani. Natomiast niewątpliwie jeżeli my nie będziemy bardziej skłonni do budowania programów długoterminowych i konsekwentnego ich realizowania, to będziemy mieli kłopoty. Czy w Unii, czy bez Unii - jako naród, jako społeczeństwo będziemy mieli kłopoty. Zapewne leży to w naszej mentalności, zapewne konsekwencja nie jest najsilniejszą cechą Polaków. Naturalną cechą polską jest też przekonanie, że na gruzach prezentujemy się lepiej, podczas gdy dużo lepiej można się prezentować w dobrze zbudowanych gmachach, które się po prostu wykorzystuje z pożytkiem dla kolejnych pokoleń. Tu jest jakaś nasza mentalna skaza, która się być może zmieni. Mam nadzieję, że chęć myślenia perspektywicznego będzie przez elity władzy bardziej wyrażana i stosowana w praktyce.
Sam temat - co z Polską i naszym miejscem w Unii Europejskiej już po akcesji - jest dobry, bo uruchamia wyobraźnię. Co ważne, wiemy, że powinniśmy być w Unii Europejskiej. Jest jasne, że Unia Europejska jest szansą nadzwyczajną, historyczną i właściwie w jakimś sensie bez alternatywy, dlatego że każde inne rozwiązanie w tej chwili dla Polski byłoby rozwiązaniem być może nieryzykownym, gdybyśmy dysponowali tymi cechami charakteru, których po prostu nie mamy. Gdybyśmy byli nadzwyczajnie pracowici, ogromnie twórczy, fantastycznie konsekwentni i jednocześnie wytrwali i gotowi do ponoszenia kolejnych ofiar. Tak nie jest, w związku z tym wiara, że można w jakimkolwiek autarkicznym systemie - czy to gospodarczym, czy to intelektualnym, czy kulturowym - żyć we współczesnym świcie, jest moim zdaniem błędne. Stąd droga do Unii Europejskiej jest słuszna. Jeżeli mówimy o Unii Europejskiej, to warto by wyzbyć się niektórych kompleksów, dlatego że wszystkie wskaźniki, które dzisiaj mówią, że Polska to jest 40 procent PKB do średniej europejskiej, że poziom kwalifikacji, że to są nagromadzone zapóźnienia, nie jest dla Unii Europejskiej wydarzeniem nowym. Pamiętajmy, że Unia była tworzona przez państwa, które wyszły z długiej i wyniszczającej wojny, które też miały wewnętrzne problemy, włącznie ze zróżnicowaniem, którego nie potrafiły pokonać, do tego doszły kraje, które wyszły z dyktatur. A więc Unia Europejska ma za sobą całą sumę doświadczeń, które nie różnią się w sposób zasadniczy od doświadczeń Polski. Polska nie różni się zasadniczo od tych krajów, które już do Unii wchodziły i w związku z tym można sobie wyobrazić, jakie trudności napotkamy i jakiego rodzaju kłopoty Unia będzie miała z nami. W tym jest optymizm. Dlatego w Unii nie ma paniki w związku z przyjmowaniem Polski. Jest oczywiście stawianie wielu pytań, są różnego rodzaju wymagania, ale nie ma paniki. Traktowane jest to całkowicie normalnie.
Nie mamy również powodu, żeby patrzeć na nasze miejsce wśród państw kandydujących jako na miejsce, które jest dramatycznie gorsze aniżeli miejsce innych. Wcale w tym gronie nie wypadamy w sposób negatywny. Wśród kandydatów nie odróżniamy się na minus, natomiast z punktu widzenia Europy stanowimy kraj istotny ze względu na swój dorobek, położenie geograficzne, ludność i potencjał.
Jaką Polskę wprowadzamy do Unii? Niewątpliwie powiedzieliśmy tu o dziesiątkach słabości, ale nasza gospodarka rozwija się. Natomiast nie ma złudzeń. Pan premier Miller w czasie Rady Gabinetowej usiłował troszkę dramatyzować mówiąc, że jego spór z RPP o stopy procentowe polega na tym, jaką Polskę Unia Europejska chce przyjąć - czy Polskę rozwijającą się, dynamiczną, czy Polskę, która ma kłopoty, niskie tempo rozwoju gospodarczego, bezrobocie. Na to niestety odpowiedź jest dramatycznie prosta. Otóż jeżeli Polska ma być przyjęta 1 stycznia 2004 roku, będzie krajem o niskim tempie rozwoju gospodarczego, wysokim bezrobociu, natomiast niewątpliwie silnym złotym, jeżeli tego nie zepsujemy i niskiej inflacji, co stanowi jakiś tam atut, choć może na pewno niewystarczający. Pytanie zupełnie inne - na ile rzeczywiście ten okres następny zostanie wykorzystany, żeby nie stać się tą drugą ligą europejską, a wykorzystać te możliwości, które są. W moim przekonaniu jest tutaj sporo zagrożeń, ale też sporo szans i możliwości. Stan wejścia do Unii bardzo łatwo dziś określić, natomiast dalszy ciąg jest zadaniem.
Także nasze instytucje demokratyczne zachowują pewną dojrzałość. Zresztą wczorajsze wydarzenia też pokazują, że ta dojrzałość jest większa niż dziennikarze o tym piszą. Tak na marginesie - do dziennikarzy mam jeden apel - uważam, że nurt, który wczoraj się zarysował po nieudanych niewątpliwie demonstracjach, naigrywania się, mówienia: nie wyszło wam, nie udało się, jest zaproszeniem do zupełnie szalonego tanga. Mianowicie jest to zaproszenie do tego, żeby kiedyś demonstracje i blokady się udały. To jest bardzo niebezpieczny ton, cieszę się, że politycy w ten ton nie wpadli, natomiast dziennikarze wpadli, bo wszystkie komentarze były właśnie z taką Schadenfreude, że się nie udało zablokować Polski. Jeśli chcemy, żeby kiedyś się to udało, to tak się naigrywajmy. Moim zdaniem wczorajsze wydarzenia są dowodem, że dojrzałość społeczna jest całkiem wysoka, a instytucje demokratyczne, instytucje państwa, takie jak siły porządkowe, działają w sposób należyty i to są jedyne sensowne wnioski, jakie można z tej sytuacji wyciągnąć.
W analizie dodałbym jeszcze jeden element - coraz bardziej istotną, rosnącą i ważną rolę młodego pokolenia - który w moim przekonaniu nie jest przez świat intelektualny i polityczny znany i rozpoznawany. I to jest wielki błąd. Jest to ogromny kapitał, który warto wykorzystać, szczególnie w Polsce, gdzie tej młodzieży jest dużo. Uważam, że dzisiaj ogromnym zadaniem jest to, żeby ta młodzież wzmocniła szeroko rozumiane elity, a nie czarne masy. To oznacza konieczność dania dobrej edukacji, włączenia do życia publicznego, zbudowania zainteresowań, pasji i jednocześnie - uznania pewnej generacyjnej odrębności, która jest i przejawia się w zainteresowaniach kulturowych, w języku, czy w celach, które sobie stawiają. Tym bym się specjalnie nie przejmował tak długo, jak długo ta młodzież chce działać pozytywnie. Dla mnie ponad półtora miliona ludzi, która chce studiować to jest wartość sama w sobie. Wiem, ze część uczelni jest słaba. Tylko, że jeśli dzisiaj chcielibyśmy postawić wyłącznie na najwyższy poziom nauczania, to możemy wylać dziecko z kąpielą. W analizie sytuacji społecznej w Polsce trzeba patrzeć na młodzież i niewątpliwie to jest wielkie zadanie dla partii politycznych. Jest to niewątpliwie też pytanie o nową grupę liderów, o docieranie do tych środowisk i wierze, że to też jest atutem, a nie problemem, choć oczywiście są te miliony ludzi pogubionych, którzy nie mają dla siebie żadnej perspektywy.
W sprawie Kościoła - same prounijne deklaracje Kościoła już są ważne, bo one dokonują jednak istotnej stratyfikacji wewnątrz środowisk kościelnych. Opowiedzieć się za Unią Europejską prymasowi było dużo trudniej niż wielu politykom, ale to się stało. Natomiast pamiętajmy, że w samym Kościele, także w hierarchii, dojrzewa pokolenie Jana Pawła II. To jest ta grupa, która będzie w coraz większym stopniu kształtowała polskie życie religijne. Tam na pewno będzie dochodziło jeszcze do tarć, ale ja miałem okazję do spotkania w Domu Polskim w Rzymie i wiem, z kim mamy do czynienia: z ludźmi, którzy są wykształceni, przeszli uczelnie polskie, rzymskie i europejskie i to są ludzie, którzy na Unię Europejską i wszystkie wyzwania modernizacyjne patrzą całkowicie otwarcie. To nie jest środowisko zamknięte, ksenofobiczne. Oczywiście mogą zdarzyć się tam takie postacie, ale kto wie, czy ten przełom generacyjny będzie bardziej widoczny właśnie w hierarchii Kościoła niż nawet w naszym życiu publicznym, bo to już w jakimś stopniu nastąpiło. Kiedy mówimy o Polsce, to również - moim zdaniem - czynnikiem proeuropejskim będzie stawał się w coraz większym stopniu Kościół. Nie będzie on hamulcem ani barierą.
Dokonując tego krótkiego przeglądu chcę zakończyć bardzo optymistycznym stwierdzeniem. Uważam, że trafiamy na dwa zadania, które są o tyle szczęśliwe, że idą w tym samym kierunku. Polska niewątpliwie wymaga głębokiej modernizacji i ta modernizacja częściowo się rozpoczęła w 1989 roku, natomiast idąc do Unii Europejskiej my nie tylko tę modernizację wzmacniamy, umożliwiamy jej pełniejszą realizację, ale w jakimś sensie my na tę modernizację jesteśmy skazani. Nie wiem, czy w Polsce można by było przyjąć jakikolwiek plan modernizacyjny, który byłby zrealizowany od początku do końca w sposób konsekwentny. Właśnie wejście do Unii Europejskiej może powodować, że to będzie wymuszało dużo większą konsekwencję, ułożenie, zorganizowanie. Przez to będzie to skuteczniejsze i pełniejsze aniżeli do tej pory. Natomiast co jest ogromnie ważne - te wymuszone zachowania idą w tym samym kierunku, to jest zgodne z wolą większości społeczeństwa, to nie jest odrzucany czynnik zewnętrzny. My mamy tę nadzwyczajną sytuację, że Unia Europejska, modernizacja i wola większość społeczeństwa idą w tym samym kierunku. To jest ten unikalny moment. Co trzeba zrobić? Trzeba to wzmocnić intelektualnym pomysłem, który Państwo przestawialiście. Trzeba to dużo lepiej wykorzystywać, zrobić wszystko, żeby był z tego skutek. Myślę, że tak właśnie będzie, temu służyła ta konferencja.
Co do wątku polityki wschodniej - nie ma w tej chwili kraju na świecie, który by bardziej walczył o dobre relacje między Zachodem a Wschodem jak Polska. My walczymy przecież nie tylko o to, by uregulować sprawy wizowe z Kaliningradem, co dla nas jest problemem bardziej politycznym niż realnym, dla nas jest problem 50 milionów Ukraińców. Chcemy, aby mogli się oni kontaktować z Polską, a my z nimi i aby rozwijał się handel przygraniczny. To dotyczy też Białorusi, gdzie jest Łukaszenko, ale my nie bacząc na to chcemy rozwijać kontakty, bo to też jest nasz interes.
Serdecznie dziękuję za wszystko, co zostało tutaj powiedziane. Powiem szczere - jeżeli miałem jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, czy należy wstępować do Unii Europejskiej, to się ich wyzbyłem dzięki Waszym uwagom. Ale przed nami jest wielki wysiłek i muszą w nim również uczestniczyć ludzie nauki, świata intelektualnego, ludzie kultury. Dziękuję za to, co do tej pory zrobiliście i proszę o dalsze wspieranie naszej akcesji, a później - obyśmy sobie dali radę z tymi wyzwaniami, przed którymi staniemy już jako członek Unii Europejskiej i to jak mniemam - wkrótce.
1 strona Powrót Góra strony Napisz do nas |