Nieraz dostaję listy: "Jestem producentem lamp ozdobnych czy borówek, chciałbym zacząć eksport do Unii. Proszę i informacje jak mam rozpocząć." Odsyłam do Exportera. Przychodzi drugi list: "Tam jest tyle informacji, że jeszcze raz proszę o informację jak mam zacząć." Wtedy proponuję znalezienie odbiorcy w katalogu Europages oraz skontaktowanie się z najbliższą agencją celną lub spedytorem.
Ponieważ uważam, że najważniejszy jest dobry początek, muszę uzupełnić powyższe odpowiedzi. Generalnie eksportu nie należy zaczynać gdy w firmie brak jest specjalisty w temacie eksportu. Chodzi o teorię i pewną praktykę. To jest reguła podstawowa przedsiębiorcy poważnie myślącego o rozpoczęciu działalności eksportowej. Jest to o tyle ważne, że handel to szkoła oszukaństwa, a w eksporcie straty bywają duże.
Inną ważną rzeczą jest to by od razu wyróżnić swój produkt od konkurentów. Słowem nie sprzedajemy borówek tylko borówki od Kowalskiego. Podrzucę jeszcze trzeci pomysł: promujmy się przez Internet. Nie ma tańszej reklamy.
Tak ale to jest nierealne dla przeciętnego producenta. Nic nowego pod Słońcem. Prawie we wszystkich krajach istnieją konsorcja eksportowe. Po prostu firmy z okolicy dogadują się co do wspólnego prowadzenia działalności eksportowej. Tworzą wspólne biuro i zatrudniają kompetentnego szefa. We Włoszech na przykład, na obszar naszego województwa, przypada około 20 konsorcjów. Budowa konsorcjum następuje w wyniku kolejnych rozmów poszczególnych firm. Ten styl negocjacji daje szansę powodzenia. W Holandii, która ma eksport na mieszkańca kilkanaście razy większy od Polski, w sektorze rolnictwa istnieją dwie duże spółdzielnie, zrzeszające wszystkich rolników. Tak można sprzedawać cebulę do Australii.
Oczywiście można pojedynczo, ale generalnie w ten sposób nie staniemy się bogatsi, a Polska nie przesunie się do przodu z końcowych pozycji w rankingach gospodarczych.